niedziela, 22 stycznia 2017

Sylveco, Estee Lauder, Pacifica, GlamGlow - o czyścikach słów kilka

Witajcie Kochani!!!

Po bardzo długiej przerwie dziś wracam do Was z recenzją 5 produktów których używam do oczyszczania swojej skóry. Nie używam ich oczywiście wszystkich na raz. Znajdziemy tu coś tańszego i droższego. Wszystkich zainteresowanych moją opinią zapraszam do lektury.


Na wstępie jednak przypomnę jeszcze jaki mam rodzaj cery abyście mogli mieć jako takie rozeznanie. Cera mieszana w kierunku tłustej z rozszerzonymi naczynkami i porami w ostatnim czasie lubiąca się mocno przesuszać a to za sprawą kwasów jakie wprowadziłam do swojej pielęgnacji. 

Zaczynamy:

Na pierwszy ogień idzie żel do mycia buzi a raczej pianka jak nazwał ten produkt producent marki Pacifica Sea Foam Complete Face Wash. O tej firmie usłyszałam pierwszy raz od Nissiax83. Nie wiedząc co najpierw przetestować sięgnełam po produkt który (nie ukrywam tego) przykuł moje srocze oko swoim opakowaniem. Firma Pacifica jest jedną z tych naturalniejszych firm a sam żel jest w 100% wegański, bez dodatkowych "ulepszaczy". Nie jest również testowany na zwierzętach za co wielki plus. Prosta zwykła tubka z tradycyjnym zamykaniem na klik.


W skład żelu wchodzi woda kokosowa więc jak można się domyślać pachnie kokosowo. Zapach nie utrzymuje się dość długo na twarzy ale miałam takie przypadki że w pośpiechu niezbyt dokładnie opłukałam buzię z nadmiaru żelu i podczas wycierania resztki żelu zostały na moim ręczniczku, który pachniał nawet do 3 dni (co 3 dni piorę w pralce swoje ręczniczki do twarzy.) Wrażliwe nosy mogą więc mieć z tym problem.


Konsystencja przezroczystego żelu. Po kontakcie z wodą pieni się dość dobrze ale nie robi mega piany jaką sobie wyobrażałam po przeczytaniu sea foam. 



Producent obiecuje nam że żel zmyje nam makijaż, oczyści naszą buzię z zanieczyszczeń oraz pozostawi ją rozpromienioną. Makijażu nam nie zmyje. Resztki/pozostałości tak ale samego makijażu niestety nie. Ładnie oczyszcza bez efektu ściągnięcia buzi i faktycznie po jego użyciu buzia jest bardzo miła w dotyku i gładka. Po użyciu całej tubki stwierdzam również że buzia może i faktycznie jest nieco bardziej rozpromieniona ale tą zasługę przypisałabym bardziej całej pozostałej pielęgnacji jaką ostatnio stosuję a nie tylko tej piance choć ona również na pewno jakiś swój wkład w wygląd mojej cery miała. Poza tym żel nie uczulił, nic mnie po nim nie wysypało. Jedynie trzeba uważać na oczy ale to jest oczywiste. Nadaje się do każdego rodzaju buzi w każdym wieku.


Żelu używało mi się z przyjemnością, szczególnie jeżeli chodzi o zapach ale do niego już nie powrócę. Dlaczego? Po pierwsze wydajność. Żel 147 ml starczył mi na 1.5 miesiąca używania raz dziennie a nie wylewałam go w nadmiarze a za cenę 10 Ł spokojnie można znaleźć coś równie fajnego. Po drugie właśnie cena. Jak dla mnie nieco wygórowana. Z dostępnością podejrzewam że również może być problem. Dziewczyny mieszkające w UK mogą go znaleźć w większych Tesco na dziale Beauty. Poza tym znaleźć go możecie na iHerb, na stronie producenta www.pacificabeauty.com oraz na eBay. 

W kolejce już czeka produkt iście rewolucyjny i przyznam szczerze pierwszy raz spotykam się z taką formą czyścika do buzi. Produkt w postaci glinki która w kontakcie z woda tworzy nawilżającą piankę. Mowa o firmie która podbija praktycznie wszystkie urodowe kanały i blogsferę GlamGlow a produkt to Thirstycleanse Daily Hydrating Cleanser.



Jedni ją kochają inni nienawidzą. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy. Firma póki co zaczęła małymi krokami wchodzi do angielskich Boots, jednak w ofercie możemy kupić jedynie maski GlamGlow. Tego maluszka dostałam od Mikołaja wraz z całym zestawem w którego skład wchodziły 2 maski, pędzelek do ich nakładania, który nawiasem mówiąc jest świetny oraz właśnie to błotko jak ja ten produkt nazywam.

Opakowanie typu airless jest fantastycznym rozwiązaniem jeżeli chodzi o wszystkie kosmetyki i również tutaj świetnie się sprawdza. Pompka jednorazowo dozuje niewielką ilość produktu (jak możecie zauważyć na zdjęciu) a sam producent zaleca jedynie 1-2 pompek, które mają nam wystarczyć do umycia całej buzi. I faktycznie tak jest choć ja przez kilka pierwszych razów oczywiście musiałam napsikać 5-7 przy czym po prostu produkt się marnuje. 



Zapach bardzo specyficzny mi przypomina właśnie glinki wraz z domieszką cynamonu. Nie jest on bardzo mocno wyczuwalny ale osoby z wrażliwymi nosami mogą być rozczarowane.
Jak takiego cudaka użyć? To była moja pierwsza myśl. Producent zaleca 1-2 pompki kolistymi ruchami rozprowadzić na suchej buzi, następnie zwilżonymi dłońmi masować buzię aż do powstania pianki, zmyć i osuszać ręcznikiem twarz.
Sama aplikacja tego kosmetyku jest przyjemna i śmiało może uchodzi za mini domowe spa.
Według producenta nasze błotko ma oczyszczać naszą buzię zarówno z makijażu jak i z nieczystości oraz pozostawiać naszą twarz jedwabistą, promienną, świerzą i oczyszczoną. Przeznaczona jest dla kobiet jak i mężczyzn w każdym wieku.
I cóż mogę dodać. Jest świetna. Po prostu świetna. Makijażu nią nie zmywałam bo uważam że jest to za drogi produkt do tego aby zmywać nim makijaż. Natomiast do samego oczyszczania jak najbardziej. Wszystkie obietnice producenta są spełnione. Mini masaż a co za tym idzie mini peeling powodują że buzia jest gładka i promienna. Aby wzmocnić działanie błotka po spienieniu pozostawiam je na chwilke na buzi aby składniki czynnne miały większą szansę na wniknięcie do skóry. Świetnie się zmywa (ciepłą wodą) i nie pozostawia na buzi żadnego tłustego filmu ale mimo wszystko czuć że ta buzia jest nawilżona i nie jest "obdarta" ze swojej powłoki lipidowej. Błotko nie podrażnia ani nie uczula i również nic mi po nim nie wyskoczyło a istniejący już nieprzyjaciele mam wrażenie szybciej się goili. 



Minusem jaki można zarzucić temu czyścikowi jest oczywiście cena i póki co dostępność (w moim przypadku). Cena za opakowanie 150 ml jakie musimy zapłacić to około 30Ł czyli jakieś 150-160 zł czyli dużo ja za produkt do oczyszczania ale ja jednak jestem pewna że w przyszłości na pewno jeszcze nie raz do niej powrócę. Wydajność i działanie rekompensują moim zdaniem tę cenę. 
Cały swój zestaw wraz z maseczkami dostałam od Mikołaja (czyli od siebie dla siebie;)) i za całość zapłaciłam 27Ł (wylicytowałam na eBay) i nie żałuję bo odkryłam fantastyczny produkt do którego z pewnością wrócę. Jeżeli któraś z Was wie gdzie można jeszcze kupić czyściki GlamGlow w UK bardzo proszę aby podzieliła się tą informacją. Maseczki dostępne są już nawet w Boots natomiast czyściki są nadal ciężko dostępne.

Pozostając w temacie czyścików kolej przyszła na dwie miniaturki od Estee Lauder do skóry normalnej i mieszanej Perfectly Clean Splash Away Foaming Cleanser oraz do skóry suchej Soft Clean Moisture Rich Foaming Cleanser.



Oba czyściki są w formie gęstej pasty lub jak kto woli zbitej pianki. Każda 30 ml to próbki które często dodawane są do zakupów marki Estee Lauder jak i mnóstwo możemy znaleźć na eBay czy Allegro w przystępnej cenie. Choć pojemność 30 ml może wydawać się mała uwierzcie mi na słowo że obie pianki są mega wydajne i wystarczy dosłownie ilość groszku aby umyć całą buzię.

Przez swoją zbitą konsystencję szczególnie tą różową do skóry suchej ciężko jest wycisnąć z opakowania. W przypadku niebieskiej otwór jest nieco większy a pianka mniej zbita i wydobycie nie sprawia problemu. 


Obie świetnie się pienią. Różowa ma bardzo specyficzny zapach który jest bardzo intensywny i mi osobiście przypomina proszek do prania lub płyn do płukania ubrań. Niebieska również intensywnie pachnie ale jej zapach już tak "nie kręci w nosie".

Różową piankę używam codziennie do porannego oczyszczania buzi ale oczywiście zdarzyło mi się ją użyć do zmycia makijażu twarzy nie oczu gdyż niestety bardzo je podrażnia. W obu przypadkach spisała się świetnie a buzia była świetnie oczyszczona i nie ściągnięta. Natomiast niebieską używam 2-3 razy w tygodniu po demakijażu kiedy mam wrażenie że moja buzia jest niedostatecznie czysta lub gdy po prostu chce ją maksymalnie oczyścić. Po jej użyciu buzia aż "skrzypi". Czytałam ostatnio że nie jest wskazane aż tak mocno "odzierać" naszą buzię ale jestem zdania że w umiarze wszystko dozwolone i raz na jakiś czas jest wręcz wskazane troszkę mocniej ją oczyścić. Moja tłusta buzia czasami jednak płata figle i po użyciu niebieskiej pianki lubiła być ściągnięta tak więc podejrzewam że wersja niebieska będzie idealna dla osób które mają bardzo tłustą buzię.

Niemniej jednak obie bardzo lubię i gdy tylko nadarza się okazja chętnie po obie "panie" sięgam. Niebieską zawsze mam "pod ręką" czytaj. w zapasach aby tak jak wspomniałam wcześniej od czasu do czasu mocniej oczyścić buzię. Czy mogę je polecić? Tak. Takie małe pojemności nawet jak się nie sprawdzą to nie będzie wielkiej szkody. Ich mała pojemność przemawia również na plus w trakcie podróży. Za pełnowymiarowe opakowanie 150 ml musimy zapłacić w granicach 100-120 zł ale warto polować jak zawsze na promocje lub po prostu kupić sobie więcej małych opakowań.

I ostatnim już produktem jest chyba większości już znany i lubiany żel tymiankowy od Sylveco.



O wersji rumiankowej mogliście poczytać tutaj KLIK a dziś pora na jego tymiankowego brata.

Opakowania marki Sylveco podbiły moje serce. Proste, piękna szata graficzna, ciekawe informacje dotyczące produktu, pompka która się nie zacina i opakowanie przez które kontrolujemy ilość produktu. Czego chcieć więcej.



Zapach tymiankowego żelu jak sama nazwa wskazuje jest tymiankowy i podejrzewam że wielu może się nie spodobać ale do każdego zapachu idzie się przyzwyczaić. Osobiście zapach jak dla mnie na plus.


Zadanie żelu to oczywiście oczyszczanie buzi z zanieczyszczeń, rozjaśnienie i wygładzenie skóry dzięki zawartości kwasu jabłkowego oraz łagodzenie podrażnień dzięki tymiankowi.
Rzadko zdarza się tak że obietnice producenta zostają spełnione jednak w tym przypadku wszystko co obiecuje producent jest spełnione. A ja uwielbiam ten żel i gdybym miała wybierać między tymiankowym a rumiankowym miałabym nie mały problem bo oba bardzo lubię.

Żel używam do porannego oczyszczania buzi. Z wieczornym też sobie nieźle radzi, makijażu nam nie usunie ale też nie takie jest jego zadanie. Ładnie łagodzi wszelkie zmiany skórne i delikatnie je goi. Po dłuższym stosowaniu na prawdę widać efekty wygładzenia i rozjaśnienia skóry. Nie jest to może efekt wow ale jest i mi on w zupełności odpowiada. Żel  jest faktycznie bardzo łagodny i ma świetny skład. Nie podrażnia a łagodzi, nie ściąga, nie uczula. Nie mam mu na prawdę nic do zarzucenia.


Cena również jest bardzo atrakcyjna. Za swój egzemplarz zapłaciłam około 5.50 Ł ale w Polsce jest tańszy od 13-20 zł cena w zależności od miejsca zakupu się różni. Za fantastyczny skład i działanie oraz 150 ml produktu myślę że cena jest ok.

Dobrnęłam do końca. Po tak długiej przerwie pisanie sprawiło mi nie małą frajdę ale i zajęło mnóstwo czasu. Mam nadzieję że informacje które Wam przekazałam pomogą w wyborze odpowiedniego czyścika. Za wszelkie niedociągnięcia i nieścisłości przepraszam ale po tak długiej przerwie muszę się "rozkręcić"

Ściskam
Justyna

A jakie są Wasze ulubione czyściki, pianki, żele, balsamy do oczyszczania buzi?
Z chęcią poczytam o Waszych faworytach...

16 komentarzy:

  1. Ich żele również bardzo lubię jedynie z kremami do twarzy jakoś tak...yyy nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam żel rumiankowy z sylveco, ten tymiankowy bardziej odpowiadałby mojej skórze

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam żel rumiankowy z sylveco, ten tymiankowy bardziej odpowiadałby mojej skórze

    OdpowiedzUsuń
  4. Z Sylveco lubię też mleczko do demakijażu. Delikatne i bardzo mi odpowiada na zimową porę :) Z GlamGlowa słyszałam tylko o słynnych maseczkach, nawet nie wiedziałam, że mają takie błotko w swojej ofercie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za formą mleczek niestety nie przepadam. Zdecydowanie bardziej wolę żele, pianki, olejki.

      Usuń
  5. Ja do mycia twarzy używam tylko i wyłącznie pianek :) inne produkty u mnie odpadają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pianki też lubię ale jeżeli chodzi o oczyszczanie lubię mieć wybór stąd też tyle produktów;)

      Usuń
  6. Z Sylveco uzywam zelu rumiankowego, ale ciezko mi idzie. Zapach jest strasznie odrazajacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Zapach bardzo specyficzny choć ja się przyzwyczaiłam. Zdecydowanie wolę takie zapachy- ziołowe niż zapach róży(takiej "starej pudernicy") w kosmetykach który jak dla mnie jest nie do przeskoczenia;/

      Usuń
  7. Z Sylveco uwielbiam tonik hibiskusowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie miałam okazji go używać ale słyszałam że ma taką żelową konsystencję która nie każdemu może odpowiadać.

      Usuń
  8. Mam ochotę wypróbować żel tymiankowy, bo o dziwo jeszcze go nie miałam. Także zainteresował mnie kosmetyk z Pacifica, przy kolejnych zakupach na iHerb napewno wrzucę do koszyka :)

    OdpowiedzUsuń