Clarins Ever Matte

                                                Witajcie Kochani!!!

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam recenzję jednego z podkładów,który wpadł w moje ręce w okresie świątecznym. Mowa o podkładzie matującym Ever Matte od Clarins.
Podkład od dawna znajdował się na mojej wishliście ale zawsze wybierałam coś innego. W końcu w Święta Bożonarodzeniowe nadażyła się idealna okazja żeby go zakupić i przetestować. Dziś kiedy podkład zbliża się już ku końcu czas najbliższy skrobnąć o nim parę słów.



Słowem wstępu. Podkład przychodzi do nas w tubce z precyzyjnym aplikatorem. Opakowanie jak przystało na markę Clarins efektowne i eleganckie, cieszy kobiece oko. 
Podkład posiadam w odcieniu 103 Ivory i jest to odcień dla mnie wręcz idealny i tutaj przyznam szczerze, chyba nie miałam lepiej dobranego podkładu. W ofercie firmy podkład Ever Matte występuje w 10 odcieniach więc każdy znajdzie coś dla siebie.



Zapach dość charakterystyczny ale nie nieprzyjemny choć wrażliwe nosy mogą narzekać.
Konsystencja lekka i łatwa w aplikacji.

Do nakładania podkładu najlepiej sprawdza mi się Beauty Blender a i sam podkład nim nałożony najlepiej się prezentuje. Krycie określam jako średnie z możliwością budowania choć większa ilość podkładu może wyglądać nie zbyt korzystnie. Mi osobiście jedna cienka warstwa w zupełności wystarcza i ładnie wyrównuje koloryt cery. Większe niedoskonałości trzeba jednak zakryć korektor gdyż podkład z nimi sobie raczej nie poradzi. Szybko zastyga na twarzy ale nie tworzy maski.



Ever Matte jak jak sama nazwa wskazuje ma za zadanie matowić nam skórę. Przyznam jednak, że z tym matem to lekka przesada. Po nałożeniu daje piękne matowo-satynowe wykończenie, jednak ja z racji, że jestem posiadaczką skóry tłustej, dodatkowo go przypudrowuje pudrem matującym (obecnie z Soap&Glory). Efekt matu utrzymuje się max 4 godziny i po ty czasie konieczne jest przypudrowanie strefy T a w szczególności nosa (w moim przypadku), który jako pierwszy się "buntuje".
Podkład niestety wchodzi w pory i je podkreśla. Schodzi z twarzy dość równomiernie, nie licząc nosa. Mimo wszystko "nosi" się go komfortowo a przy dłuższym użytkowaniu nie wysuszył mi skóry ani jej nie podrażnił. 
Podkład nie spowodował wysypu nieprzyjaciół i nie ciemniał na twarzy.
Jeżeli chodzi o wydajność tutaj ciężko mi się wypowiedzieć bo to kwestia indywidualna. Osobiście mam wrażenie, że nie jest to najbardziej wydajny podkład jaki miałam okazję używać-albo ja za dużo go wyciskałam na rękę;) (żart)
Podkład jest beztłuszczowy i zawiera w swoim składzie filtr SPF15. Ochrona dość niska ale zawsze coś.


Pojemność standardowa 30 ml. Podkład jest ważny 18 miesięcy od otwarcia a jego cena waha się pomiędzy 25 do 28 funtów tj. około 150 zł. Ogólnodostępny.

Sumując jego wszystkie plusy i minusy oceniam go na 3 z plusem. Powrotu póki co nie planuje-no bo przecież jest tyle innych podkładów, które aż krzyczą: "przetestuj mnie!!!":) Z sentymentem jednak będę tęsknić za jego odcieniem, który jest dla mnie "stworzony". Myślę też, że podkład lepiej by się sprawdził osobom ze skórą normalną/mieszaną. 

Miałyście okazję go używać??? Jakie są Wasze ulubione podkłady???

Ściskam
Kokos

niedziela, 15 marca 2015

Czytaj dalej » 24

Clinique All About Eyes

Witajcie Kochani!!!

Jak wiecie lub nie moje oczy są mega wrażliwe i ciężko im dogodzić. Lubią piec, zaczerwieniać się i działać alergicznie na kosmetyki i składniki, które działania podrażniającego mieć nie powinny. 
Dlatego też wybierając krem pod oczy szczególną uwagę zwracam na jego skład i działanie. 
Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam krem a raczej dwie wersje sławnego kremu Clinique All about Eyes w wersji rich i zwykłej żelowej.


Oba kremiki przedstawione na zdjęciach są o pojemności 7 ml. Są to próbki/miniaturki, które są szeroko dostępne m.in na eBay czy dodawane są do gazet. Również na stoiskach Clinique kupując 2 pełnowymiarowe kosmetyki panie często dorzucają takie próbeczki lub całe zestawy miniatur do przetestowania.

Słoiczki wykonane są z solidnego plastiku, w dziewczęcych, różowo-brzoskwiniowych kolorach. Po skończeniu kremu dokładnie je myję, a z racji tego, że są małe świetnie nadają się choćby na odlewki innych kosmetyków.




Moim skromnym zdaniem obie wersje działają praktycznie identycznie i różnią się jedynie konsystencją. Wersja żelowa jest rzadsza i ma brzoskwiniowy kolor natomiast wersja bogata jest bardziej treściwa i kremowa. Mimo to nadal łatwo aplikuję się ją pod oczy.
Oba kremy są bezzapachowe.


Kremy używałam na zmianę; 1 tydzień wersję bogatą w drugi żelową aby mieć jak najbardziej optymalne zdanie. 
Obie wersje dobrze nawilżają skórę pod oczami jak i same powieki (kremy na powieki używałam na noc, w dzień pomijałam ten obszar z racji wykonywanego makijażu i bazy jaką nakładałam na powieki).
Obie wersje mają za zadanie niwelować ciemne cienie pod oczami. Niestety w tej kwestii nie jestem w stanie się wypowiedzieć bo nie mam większych problemów z cieniami. 
Kremy sprawdzały się bardzo dobrze również pod makijaż, przy czym korektor się na nich nie rolował.
Wersja żelowa pozostawia na skórze pod oczami delikatny film dający uczucie nawilżenia i niektórym osobom może się ten efekt nie podobać. 


Wersja pełnowymiarowa ma pojemność 15 ml a jej koszt to około 125 zł czyli sporo. Dostępne są na wyspach Clinique i stronach internetowych oferujących kosmetyki tej marki.

Obecne egzemplarze mam już po raz 8-9. Sama zliczyć już nie jestem w stanie ile słoiczków tych kremów zużyłam. Jednak czy są aż tak dobre, że tak chętnie do nich wracam?
Jak dla mnie to dobre kremy godne polecenia ale sama osobiście nie kupuję już ich pełnowymiarowych opakowań. Skoro taka miniaturka starcza mi na około 2-3 miesiące używania nie widzę sensu kupowania pełnowymiarowego opakowania. 
Zapewne w przyszłości kiedy dostanę kolejną miniaturkę do zakupów z chęcią ją zużyję ale natura testera ma to do siebie, że zawsze chce się testować nowe kosmetyki:)

Mimo wszystko wszystkim ciekawskim mogę obie wersje polecić. 

Miałyście może okazję używać tych kremów? Jakie są Wasze ulubione kremy/ żele pod oczy?

Ściskam

Kokos

piątek, 13 marca 2015

Czytaj dalej » 16

Nowości i prezenty

Witajcie Kochani!!!

Dzisiaj przychodzę do Was z najprzyjemniejszym postem jaki większość z Nas bardzo lubi. No bo która z Nas nie lubi zakupów czy też prezentów? 
Większość przyzna mi rację.

Zacznę więc od prezentów z okazji Dnia Kobiet, które dostałam od swojego mężczyzny.
I tak przy okazji składam Wam moje drogie Panie najserdeczniejsze życzenia ♥♥♥


Nowa dostawa do mojej łazienki. Mój facet wie co lubię:) Od dzisiaj zaczynam wielkie testy choć scrub do ciała i masło pod prysznic miałam już u siebie wcześniej i sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. 


Szukam podkładu, który sprawdzi się w ekstremalnych warunkach (tzn. wysoka temperatura, wilgoć) i wybór padł na Estee Lauder Double Wear. Przyznam szczerze, że mam co do niego wielkie oczekiwania i mam nadzieję że mnie nie zawiedzie. Odcień 2C1 wybierała mi pani na stanowisku. Czas pokaże czy sprosta moim wymaganiom.


Bumble and Bumble Invisible Oil Primer to moja wielka zachcianka. Na szczęście nie zapłaciłam za niego ani cencika;) Dlaczego? Wymieniłam swoje punkty na karcie z Boots właśnie na ten produkt. Jest on tak zachwalany a ja, maniaczka włosowa, musiałam go mieć. Póki co użyłam go 1 raz więc nie mogę się jeszcze nic wypowiedzieć na jego temat.


Co to? o_O
Dwa płyny do płukania jamy ustnej polecane przez Fleur de Force a z racji tego że była na nie promocja, a mój płyn będzie niedługo się kończył postanowiłam je przetestować.
Opakowania mają bajeranckie;)


Wesele kuzyna zbliża się wielkimi krokami więc postanowiłam przypomnieć sobie jak to się te rzęsy przykleja;) Wybór padł na Demi Wispier z Ardell.

Nowy podkład od L'oreal Infallible 24 H mat. Też go jeszcze nie miałam na buzi i przyznam, że jestem niesamowicie ciekawa jak się sprawdzi.

Essie Fiji to już kultowy lakier i każdy o nim wie. Ja do jego zakupu podchodziłam aż 5 razy aż w końcu trafił w moje ręce. Nie rozumiałam jego fenomenu ale zmieniłam zdanie kiedy pierwszy raz pomalowałam nim paznokcie. 
Jest piękny nie ma co do tego żadnych wątpliwości:D


MAC..............
Marzenia się spełniają:

Mac Prep+Prime CC compact w odcieniu Neutralize czyli żółtym
Mac pojedynczy cień Cork w wykończeniu Satin
Mac Blot Powder Pressed w odcieniu Medium
Faza testów trwa:)

Prezenty od mojej najmłodszej siostry :*


Dwa mydełka z Marshall's.
Miód i mleko oraz zielona herbata. Oba są świetne ale kto mnie zna wie, że w moim wypadku zawsze wygrywają ziołowe zapachy i tym razem jest podobnie. 
Zielona herbata górą:) !!!


Jajeczko...
Eos
Prosiłam o jedno dostałam 5:D


Limitowana kolekcja Rachel Roy. Pink grapefruit, strawberry kiwi, orange blossom.
Wszystkie obwąchałam i wszystkie są wspaniałe. 


I kolejne dwa. 
Różowe coconut milk i niebieskie vanilla milk.

Dziękuję raz jeszcze:*


Moje ukochane serum z Dermedic właśnie się kończy więc potrzebowałam czegoś nowego.
Wybór padł na serum z witaminą E z The Body Shop oraz w polskim sklepie zakupiłam sobie Arganowe Serum z Bielendy sebru regulujące.
Pierwsze testy przede mną.


Żeby tego było mało na stronie www.feelunique.com była promocja na dermokosmetyki i skusiłam się na chwalone serum z Aqualia Thermal, krem z tej samej serii w wersji bogatej oraz...


...bawełniane płatki do demakijażu. Jestem ich bardzo ciekawa a z racji tego że mam mega wrażliwe oczy mam nadzieję że ich dodatkowo nie podrażnią.

I teraz już uzupełnienie kosmetyków codziennego użytku:


L'oreal Hair Expertise Ever Strong wersja przeznaczona do włosów delikatnych i oklapniętych. Skusiłam się m.in tym że oba kosmetyki zawierają olejek rozmarynowy, który w kosmetykach bardzo lubię.


VO5 to marka dostępna dla mnie na każdym kroku a nigdy jeszcze po nią nie sięgnęłam. To będzie mój pierwszy raz;)


Balsam na końcówki ze Swarzkopf-a, suchy szampon z Dove i szampon w kostce z LUSH-a Brazilliant, który pięknie pachnie i super oczyszcza włosy.


Szampon odbudowujący z Sylveco oraz żel do higieny intymnej. 



Żele, żele i jeszcze raz żele. Ostatnio wyczyściłam prawie cały swój zapas więc czas najwyższy uzupełnić brakujące pozycje.


Mój ulubiony płyn micelarny. Dobry, wydajny, skuteczny, tani i ogólno dostępny.
Sally Hansen zmywacz do paznokci. Mam nadzieję że będzie lepszy od niebieskiej wersji.


I podstawa w kobiecej kosmetyczce- maszynka do golenia z nawilżającymi paskami. 

Dobrnęłam do końca.
Od teraz mam kategoryczny zakaz jakichkolwiek zakupów. Wszystkie brakujące pozycje uzupełniłam i póki co nic mi nie brakuje.
Zaczynam kompletować zakupową Wishlistę, którą mam zamiar skompletować w Polsce więc portfel musi być pełny.

Miałyście może coś z pokazanych przeze mnie kosmetyków? 
Jakie Polskie perełki kosmetyczne polecacie?

Ściskam

Kokos

niedziela, 8 marca 2015

Czytaj dalej » 18

Denko miesiąca luty

Witajcie Kochani!!!

Zarówno ulubieńcy jak i denko w tym miesiącu publikuję z małym poślizgiem. Mimo wszystko w tym miesiącu zdjęć nie skasowałam więc spieszę czym prędzej z denkiem.
Serdecznie zapraszam.


Arsenał żeli pod prysznic. Nie będę opisywała każdego po kolei bo większość robiła to co powinien robić każdy żel. Myła, dobrze się pieniła, nie wysuszała. Wszystkie bardzo lubiłam oprócz jednego gagatka Right Guard czyli nasze Polskie Fa. Zapach w opakowaniu był piękny jednak podczas mycia doprowadzał mnie do bólu głowy. Poza tym był mega niewydajny. Nie polecam a ja sama więcej nawet na niego nie spojrzę.


Arsenał numer 2 = sekcja pielęgnacji włosów.

Ziaja kuracja wzmacniająca, szampon przeciw wypadaniu włosów. Niestety nie zauważyłam aby mniej włosów pojawiało się na szczotce, jednak sam szampon był na prawdę ok. Nie podrażniał, ładnie się pienił i pięknie pachniał miętą (ma ją również w składzie). W przyszłości z przyjemnością do niego powrócę.

Goldwell Dualsenses odżywka do włosów farbowanych. Przyznam szczerze, że włosów farbowanych nie mam a sama odżywkę dostałam w prezencie. Była bardzo rzadka, średnio pachniała i tak na prawdę pomagała jedynie rozczesać włosy. Nie skreślam jej jednak ponieważ w przypadku włosów farbowanych mogłaby spisywać się ok np. przedłużać ich kolor. W tej kwestii niestety się nie wypowiem ponieważ tak jak już wspomniałam, włosów nie farbuję. Nie planuję powrotu do niej.

Nivea szampon i odżywka diamond volume i gloss. W duecie to kompletna klapa jednak oddzielnie spisywały się już całkiem nieźle. Szczególnie dobrze spisał się u mnie szampon i gdybym tylko miała do nich lepszy dostęp z pewnością kupowałabym je regularnie. 

Pantene odżywka do włosów Repair& Protect. Bardzo dobra odżywka do codziennego stosowania. Wygładzała włosy, ułatwiała ich rozczesywanie. Wiem, że odżywki tego typu napakowanie są silikonami jednak moje włosy bardzo dobrze na nie reagują i wręcz się ich domagają. W chwili obecnej mam kolejną odżywkę z Pantene Aqua Light i co jakiś czas wracam do nich regularnie.


The Body Shop olejek do demakijażu z rumiankiem. Bardzo dobry olejek, który radził sobie dobrze z makijażem ale jeżeli chodzi o oczy nie polecałabym go gdyż pozostawia "mgłę" na oczach i niestety nie radzi sobie zbyt dobrze z tuszami. Jednak do demakijażu oczu używam miceli a całą resztę zmywałam tym olejkiem i sprawdził się na prawdę dobrze. Ogólnie polecam. 

Alterra emulsja do mycia twarzy z granatem. Był to prezent od Justynki i przyznam szczerze, że w porannej pielęgnacji spisywał się całkiem dobrze. Jednak skóra tłusta (taką jaką ja posiadam) lubi dobre i mocne oczyszczenie a ta emulsja pozostawiała uczucie nawilżenia i tak jakby lekką powłoczkę. Na dzień dzisiejszy do niej nie powrócę.

Clinique Moisture Surge mała miniaturka kremu (15 ml) która starczyła mi na prawie miesiąc używania. Krem był w formie żelu/galaretki i bardzo fajnie nawilżał skórę. Nie zauważyłam aby zrobił krzywdę mojej cerze ale...to jednak nie to i na dzień dzisiejszy nadal poszukuję kremu który będzie przede wszystkim dobrze nawilżał.


Nina Ricci "Nina" miałam wersję perfumowaną 30 ml. Zapach świeży, kobiecy, taki jaki lubię. Miło mi się go używało i z pewnością jeszcze kiedyś do niego powrócę. Póki co mam niemałą gromadkę do zużycia;)

Narciso Rodrigues For Her (1 ml próbka) to nie moja bajka dlatego też cieszę się, że są takie małe próbki, które pozwalają nam sprawdzić dany zapach przed zakupem pełnowymiarowego opakowania.


Dwie maseczki w formie nasączonego płata. Hydraluron oraz Foodaholic (koreańska marka). Po zastosowaniu obu prawdę powiedziawszy nie zauważyłam spektakularnych efektów. Owszem, skóra była nawilżona i napięta ale efekt nie był ani długotrwały ani oszałamiający. Z racji tego że maski koreańskie są w przystępnych cenach w przyszłości zapewne dokupię sobie kolejne opakowania (zmienię może jedynie rodzaj) natomiast za 4 takie maski z Hydraluron musimy zapłacić: uwaga 20 funtów!!! Jak dla mnie cena śmiesznie wysoka tym bardziej że maska nie robi fajerwerków;/


Cutex zmywacz do paznokci nawilżający. Moim zdaniem faktycznie coś z nawilżenia miał bo po zmyciu lakieru skórki nie były mega wysuszone. Sam w sobie był fajny w użytkowaniu. Polecam.

Carex mydełko z limitowanej edycji Bubble Gum czyli jak sama nazwa wskazuje mega słodkie jak gumy do żucia. Mydła z Carex bardzo lubię. Często je kupuję zmieniając jedynie zapachy.


Intmea emulsja do higieny intymnej z biedroneczki. Emulsja była ok ale do (póki co do mojego numeru 1) Lactacyd nie dorównuje mu ani w połowie. Dlatego też nie zakupię jej ponownie.

Joanna Naturia peeling myjący o zapachu kawy. Chlip, chlip...to już moje ostatnie opakowanie tego cudeńka. Przy najbliższej wizycie w PL na pewno zrobię sobie większy jego zapas bo kosmetyk ten uwielbiam, za wszystko i te naturalny kawowy zapach...Apeluję jednak do firmy Joanna aby zrobiła większą jego pojemność.

Bebeauty peeling do stóp również z biedroneczki. Jak dla mnie zwykły średniak. Miał bardzo małe drobinki i średnio ździerał. Powrotu nie planuję.

Soap&Glory Pulpfriction peeling do ciała. Jest to moim zdaniem najmniej udany peeling z tej firmy i na dodatek okropnie pachnie. Tego zapachu znieść nie mogę (choć wiem że wiele osób się nim zachwyca) i na pewno więcej go nie kupię.

Bio Oil olejek do ciała. Zużyłam go jako oliwkę pod prysznic i spisał się w tym celu na 5 z plusem. Taka forma aplikacji "czegoś nawilżającego" na naszą skórę ostatnimi czasami bardzo przypadła mi do gustu i najczęściej korzystam teraz z takich rozwiązań. 


Kolorówka.

To moja największa duma. Spójrzcie tylko ile udało mi się w ostatnim czasie jej zużyć. Z racji tego że właśnie kolorówka najwolniej nam się zużywać większość z nas zawsze cieszy się kiedy uda nam się dotknąć dna. 
Niemniej jednak bardzo ubolewam choćby nad pudrem z Soap& Glory Kick Ass, który był po prostu genialny i zasłużył sobie na oddzielną recenzję, którą mam w planach w najbliższym czasie napisać. Puder jednak do najtańszych nie należy (12 funtów) więc tym bardziej smucę się, że już go nie mam.
Kredka do brwi Archery też dobiła dna. O niej więcej możecie poczytać tutaj KLIK, a o kredce z Cartice tutaj KLIK. Obie bardzo lubiłam ale ze względu na wydajność i cenę wygrywa Catrice.
Kredka z Avon Supershock to mój ulubieniec od kilku lat. Mam je chyba we wszystkich dostępnych kolorach jakie pokazywały się w katalogu. Póki co to moja najlepsza kredka a inne mogą się przy niej schować.
Baza pod cienie z UD Primer Potion to już moje 3 opakowanie i kolejne już mam w użyciu. To również jak na razie mój numer jeden choć ciągle kuszą mnie nowości.
Cień z Inglota 456 to jeden z najpiękniejszych cieni jakie posiadam w swojej kolekcji (kolejny mam już w zapasie). To pierwszy cień jaki kiedykolwiek udało mi się zużyć więc tym bardziej jestem z siebie dumna:D
I na koniec produkt, który raczej kolorówką nie jest ale używałam go pod wszystkie szminki i błyszczyki jako bazę i spisywał się na 5. Mowa oczywiście o balsamie do ust z La Roche Posay Cicaplast. Pięknie usta nawilżał i natłuszczał. Gorąco go polecam.

Uff...

Koniec

Denko lutego uważam za zakończone i bardzo udane.

A jak poszły Wam wasze zużycia?

Ściskam
Kokos

piątek, 6 marca 2015

Czytaj dalej » 24

Ulubieńcy lutego

Witajcie Kochani!!!

Nieco spóźnieni ale są. Ulubieńcy najkrótszego miesiąca...
Zapraszam



Delikatna pianka do skóry normalnej i mieszanej z wyciągiem z ziaren bawełny od Clarins. Produkt, który spodobał mi się do tego stopnia że postanowiłam kupić go ponownie.
Świetnie oczyszcza skórę z wszelkich zanieczyszczeń oraz makijażu a po jej zastosowaniu mamy uczucie "piszczącej skóry". Lubi jednak troszkę ściągać skórę więc po jej zastosowaniu konieczny jest krem nawilżający.
Jest mega wydajna. Mała kropka wystarczy na całą twarz. Piana którą uzyskujemy po zmieszaniu z wodą jest bardzo gęsta i to uczucie oczyszczenia...bezcenne dla posiadaczek skór tłustych:)


Kolejnym produktem w kategorii pielęgnacja jest już dobrze znany balsam Take the day off z Clinique. Jego recenzję mogłabym zamknąć w jednym zdaniu: "jest po prostu genialny". Usuwa cały makijaż, nawet oczu nie podrażniając, uczulając itp...Jest bezzapachowy co akurat w moim przypadku jest na wielki plus. Nie pozostawia tłustej powłoczki i nie rozmazuje np. tuszu na całej buzi. Robi to co ma robić i jestem nawet w stanie wybaczyć mu tą nieco zawyżoną cenę. 
Słyszałam że jednej dziewczynie wystarczył na 1 rok używania (codziennego). Nie jestem w stanie w to uwierzyć. Owszem wydajny jest, ale nie przesadzajmy że pojemność 125 ml jest w stanie wystarczyć na rok.


W lutym najczęściej sięgałam też po szampon z Lush I Love Juicy. Skuszona obietnicą dogłębnego oczyszczenia kupiłam małą 100 g pojemność aby w razie niewypału nie pluć sobie w brodę. Taka buteleczka to koszt niecałych 5 funtów czyli sporo.
Szampon jest jednak GIGANTYCZNIE wydajny. Na umycie moich długaśnych włosów wystarczy dosłownie wielkość małego orzecha. Szampon pozostawiałam na skórze głowy około 3-5 minut aby enzymy owocowe (zawarte w składzie) miały czas na usunięcie zanieczyszczenie/środków pielęgnacyjnych/itp. Na zdjęciu nie uchwyciłam ile jeszcze mi go zostało (musicie uwierzyć mi na słowo zostało jeszcze połowę opakowania) ale połowa opakowania czyli 50 g starczyła mi na około 12-15 użyć więc jestem pod wielkim wrażeniem. 
A jak działa? Włosy faktycznie są bardzo mocno oczyszczone i aż "skrzypią". Trzeba więc zastosować odżywkę która ułatwi nam ich rozczesanie. Skóra głowy faktycznie mniej mi się przetłuszcza a i włosy na drugi dzień są w miarę ok gdzie przy zwykłych szamponach niestety już widać że wymagają kolejnego mycia. Obecnie używam go tak 2 razy w tygodniu choć przy codziennym stosowaniu też nie zauważyłam "skutków ubocznych" typu np. podrażnienie skóry głowy czy łupież. 
Opakowanie 500 g to koszt niecałych 18 funtów ale podejrzewam że w przyszłości skuszę się na pełno wymiarowe opakowanie.


I na sam koniec relaks pod prysznicem czyli Whipped Clean Shower Butter od Soap&Glory.
Jego pełną recenzję możecie przeczytać tutaj KLIK.
Czy ja mogę coś jeszcze dodać? Chyba to że to już moje 3 opakowanie o czymś musi świadczyć. Jedynie cena może odrobinę odstraszać ale promocje na stanowisku Soap& Glory trwają wiecznie:)

W lutym kosmetyki kolorowe nie miały swoich 5 minut ale w marcu mam nadzieję że coś się pojawi.

A jakie kosmetyki Wam najbardziej przypadły do gustu w minionym miesiącu?

Ściskam
Kokos

czwartek, 5 marca 2015

Czytaj dalej » 9