Witajcie Kochani!!!
Dzisiejszy wpis będzie bardzo przyjemny bo będę pisać o kosmetyku, który podbił moje serce i sprawdza/ł się genialnie. Mowa oczywiście o osławionym już korektorze z MAC Pro Longwear, który zapewne już większość z Was zna i równie ceni.
Korektor dostałam ponad rok temu na walentynki od swojej drugiej połówki i tydzień temu właśnie się skończył. Najlepszy więc moment napisać na jego temat parę słów.
Tutaj właśnie wspomnę też o jego terminie przydatności. Producent zaleca nam zużyć kosmetyk przez okres 6 miesięcy od otwarcia co moim zdaniem przy używaniu raz dziennie przez jedną osobę jest niemożliwe.
Kosmetyk używałam ponad rok i nie zauważyłam aby jego konsystencja, zapach czy działanie uległo zmianie.
Korektor przychodzi do nas w szklanej buteleczce z pompką (9 ml pojemności), która tak nawiasem mówiąc na raz wydobywa bardzo dużo produktu i trzeba nauczyć się z nią współpracować. Na szczęście pompka do samego końca działała. Na zdjęciu widzicie już puste opakowanie. Chociaż na ściankach wydawać by się mogło widać jeszcze dużo korektora nic z środka nie jestem w stanie więcej wydostać.
Mimo wszystko sam korektor jak i jego forma aplikacji przypadła mi do gustu.
Mój kolor NC15 dobierałam sobie sama i tutaj przyznaję się bez bicia jest on dla mnie odrobinkę za jasny i przy następnym zakupie będę musiała wybrać o ton ciemniejszy. Niemniej jednak korektor spisywał się na medal jeżeli chodzi o zakrywanie cieni pod oczami, bo w tym celu głownie go stosowałam.
Dużych problemów z workami czy cieniami nie mam jednak drobne zasinienia są i nie wygląda to estetycznie. Korektor genialnie sobie z nimi radził.
Zakrywał niedoskonałości pod oczami. Nie rolował się, nie ważył i nie wchodził w drobne zmarszczki pod warunkiem, że go przypudrowałam. Nałożony solo i w nadmiarze niestety robił psikusy np. wchodził w zmarszczki ale to chyba każdy korektor tak się zachowa nałożony w nadmiarze.
Trwałość również bardzo dobra. Wytrzymywał nawet 10 do 12 godzin.
W dni kiedy moja skóra miała "gorsze" dni stosowałam go również na wypryski. W tym celu również zdawał egzamin choć mega dużych intruzów nie zawsze udawało mu się do końca zakryć.
Poniżej trzy zdjęcia pokazujące jego krycie na mojej "WSPANIAŁEJ" bliźnie:(
Jak widać na załączonych zdjęciach radzi sobie całkiem dobrze z jej zakryciem.
(na żywo blizna niestety jest jeszcze bardziej widoczna)
Jednorazowe naciśnięcie wydobywa taką dużą kroplę, która spokojnie wystarczyła by na 2 razy.
Podsumowując bardzo się cieszę że miałam okazję go przetestować i z pewnością do niego powrócę. Korektor zalicza się do akcji Back 2 Mac więc opakowanie sobie zachowam.
Jedynym minusem może być niestety cena. Koszt to 18.50 Ł (około 80-90 zł o ile się nie mylę ) to dość sporo jednak uważam, że warto i w przyszłości na pewno się na niego skuszę po raz kolejny.
Gorąco polecam.
A jakie Wy korektory lubicie/polecacie?
Ściskam
Kokos