Tęczowy Tag.

Witajcie Kochane!!!

Jak widać już po tytule dzisiaj będzie tag.
Otagowała mnie Tenebrity KLIK, której serdecznie dziękuję. Przyznam szczerze, że tak z pozoru łatwy spowodował, że przy niektórych kolorach miałam ciężki orzech do zgryzienia:)
Nie przedłużając zaczynajmy.

Na czym polega tęczowy Tag?
TAG kolory tęczy polega na przypasowaniu do każdego koloru jakiegoś kosmetyku.

Żółty

Clinique Redness Solution puder redukujący zaczerwienienia na naszej buźce. Obiecałam już swego czasu jego pełną recenzję i do tej pory zebrać się nie mogę. Obiecuję poprawę. Zdjęcia już zrobiłam teraz czekam tylko na wenę twórczą:D


Pomarańczowy

Z tym miałam niezły problem. Ileż ja się naszukałam czegos pomarańczowego tylko jeden Pan Bóg wie. W końcu znalazłam. Cień z Mac w odcieniu Sunplosion wykończenie veluxe pearl. Piękny pomarańcz przełamany odrobinę złotem. Idealnie podkreśla niebieską tęczówkę. 


Czerwony

To oczywiście Essie lakier do paznokci w odcieniu Forever Young. Czerwień na paznokciach to coś co uwielbiam, w innych kosmetykach typu np. pomadka już niekoniecznie. 


Różowy

I tutaj miałam problem aby wybrać jeden produkt więc umieściłam ich aż 2:) A co tam.
Pierwszy to krem BB z Lioele. Opakowanie ma różowe natomiast sam krem jest zielony. Po rozsmarowaniu zmienia się w odcień podobny do podkładu i idealnie stapia się ze skórą. O nim więcej napiszę już wkrótce bo produkt jest godny uwagi, szczególnie w okresie letnim.


Drugim produktem jest mój ukochany żel pod prysznic z Radox, który w ubiegłym roku był serią limitowaną natomiast teraz wszedł już do normalnej sprzedaży. Urzekł mnie zapachem dlatego zawsze w swojej szafce mam jego zapas. Widziałam go również w rossmanie więc kto chętny niech wypróbuje a na pewno się nie zawiedzie.


Fioletowy

Typowo fioletowego kosmetyku nie mam więc postawiłam na akcenty fioletu:)
Znalazłam je w moim ostatnim odkryciu jakim jest masełko lawendowe z Mythos.
Pierwsze testy już za mną. Na szerszą recenzję musicie jednak jeszcze troszkę poczekać. 


Niebieski

Bezapelacyjnie mydełko w płynie z Avon Waterfall. Ten zapach jest po prostu nieziemski i utrzymuje się na dłoniach. Szkoda, że firma nie ma jeszcze balsamu z taka nutą zapachową.


Zielony

Również i w tym przypadku nie mogłam znaleźć strikte zielonego kosmetyku więc postawiłam również na akcenty zieleni. 
Wybrałam Bioderme Sebium Pore Refiner. Tego produkty przedstawiać chyba nie trzeba.
Dla mnie rewelacyjny i niezastąpiony kosmetyk jak i baza pod wszelakie podkłady.


To by było na tyle.
Jeszcze raz dziękuję Ci Kochana za otagowanie.
Nie taguję nikogo konkretnego ponieważ wiele z Was już ten tag zrobiła.
A tych, które chcą przyłączyć się do zabawy serdecznie zapraszam.

Wasz
Kokos

wtorek, 25 czerwca 2013

Czytaj dalej » 14

Pharmaceris A. Delikatny peeling enzymatyczny.

Witajcie Kochane!!!

Dziś będzie mowa o peelingu enzymatycznym, który dostałam od Oli KLIK.
Przyznam, że tego typu kosmetyki zawsze mnie zawodziły i podrażniały jednak po przeczytaniu recenzji Oli postanowiłam dać tym peelingom ostatnią szansę. Ola była tak miła, że kupiła go dla mnie. Olu jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję.


Opakowanie:
Peeling zamknięty jest w miękkiej tubce. Bez problemu możemy wydostać produkt do samego końca. Na papierowym kartoniku znajdziemy wszystkie niezbędne informacje dotyczące tego enzymka.



Zapach:
Producent zapewnia, że produkt jest bezzapachowy choć ja wyczuwam w nim jakieś delikatne nutki. Lepiej żeby nie pachniał niż miał by tym zapachem drażnić. 

Konsystencja:
Oceniłabym ją jako kremowo- żelowa. Idealnie się dzięki temu rozprowadza na twarzy.


Dodatkowe dane o produkcie:
Cena: około 22- 26 zł w zależności od apteki
Dostępność: apteki dobrze zaopatrzone oraz jak zawsze niezastąpione allegro:)
Pojemność: 50 ml
Termin przydatności od otwarcia: 12 miesięcy


Skład:


Moja opinia:
Tak jak wspomniałam na wstępie tego typu peelingi zawsze mnie podrażniały. Po nałożeniu m.in peelingu z BU moja skóra tak swędziała, że po 3 minutach musiałam go z buzi zmyć. 
W tym przypadku podczas pierwszej aplikacji liczyłam na ten sam efekt. Tym bardziej byłam zaskoczona gdy nic takiego się nie wydarzyło.
Peeling na buzi trzymam tak jak zaleca producent czyli od 5 do 8 minut, nigdy dłużej (tzn. starałam się nigdy dłużej ale raz mi się zapomniało;)), bo choć mam cerę dość odporną na takie specyfiki mimo wszystko wolę nie ryzykować.
Producent zapewnia nas, że przy regularnym stosowaniu nasza skóra będzie zdrowa, wypoczęta, lekko rozjaśniona a martwy naskórek zostanie usunięty.
Po części się z tym zgadzam. A dokładniej. Naskórek faktycznie jest dobrze rozpuszczony a pory widocznie oczyszczone. Skóra nabiera zdrowego blasku choć na policzkach po zmyciu jest nieco zaróżowiona. Myślę jednak, że to normalne zjawisko a zaczerwienienia znikają po nałożeniu  choćby nawet glinki zielonej.
Nie zgodzę się natomiast z faktem, że peeling rozjaśnia cerę. Ja w moim przypadku nic takiego niestety nie zauważyłam a taki efekt w obecnej sytuacji jest u mnie jak najbardziej wskazany. No cóż. Wszystkiego mieć nie można:)
Po zmyciu wodą (choć można go zmyć również wacikiem nasączonym tonikiem), skóra jest delikatna i mięciutka. Nie jest ściągnięta ani podrażniona. Jednak przyznam, że raz za późno zmyłam peeling z twarzy i już płatki nosa oraz policzki były mocniej podrażnione. Tak więc dla wrażliwców może to być problem.
Produkt jest bardzo wydajny i wystarczy niewielka ilość aby pokryć całą buzię. Używam go 2 razy w tygodniu.
Mimo iż w swoim składzie ma parafinkę, nie zapchał mnie, co było dla mnie dużym zaskoczeniem bo mój pyszczek za tym składnikiem nie przepada.
Dzięki temu produktowi doceniłam działanie tego typu peelingów. Polubiłam się z nim na tyle, że gdy mi się skończy na pewno do niego wrócę. 


Podsumowując:
Świetny produkt w przystępnej cenie. Osobiście gorąco go polecam wszystkim, którzy lubią tego typu peelingi. Jestem z niego niezmiernie zadowolona.

Lubicie peelingi enzymatyczne?
Jakie są Wasze ulubione?

Ściskam
Kokos

niedziela, 23 czerwca 2013

Czytaj dalej » 8

Lush BubbleGum. Cukrowy peeling do ust.

Witajcie Kochane!!!

Jak wiecie (lub i nie) nie jestem zwolenniczką Lusha. Moim zdaniem większość ich kosmetyków jest przereklamowana a ceny niesamowicie wygórowane. Nie mniej jednak raz na jakiś czas skuszę się na jakiś kosmetyk. W większości przypadków wracam do już sprawdzonych perełek ale tym razem zaryzykowałam i skusiłam się na "nowość" czyli cukrowy peeling do ust o smaku gumy balonowej. 


Opakowanie:
Szklany słoiczek w którym mieści się "różowy cukier". Podoba mi się fakt iż wykonany jest ze szkła. Bardzo lubię takie rozwiązania.

Zapach:
Faktycznie pachnie jak guma balonowa jednak jak dla mnie jest to chemiczny smak, za którym nie przepadam.

Konsystencja:
Typowa jak dla takiego produktu. Nieco sypka ale z odrobiną olejków. Trzeba uważać przy aplikacji, ponieważ gdy weźmiemy zbyt dużo produktu na palec może się on nam osypać.



Skład:


Moja opinia:
Peeling kupiłam z czystej ciekawości. Był i nadal jest zachwalany przez dużą liczbę dziewczyn więc i ja się skusiłam. Mimo wszystko podtrzymuję jednak swoje zdanie, że taki produkt aż tak do szczęścia nie jest nam potrzebny. 
Ale do rzeczy.
Sposób użycia: niewielką ilość peelingu, rozprowadzamy na ustach, delikatnie masujemy a następnie zlizujemy. Usta po jego zastosowaniu mają być gładkie, miłe w dotyku i dobrze nawilżone.
Z racji tego, że smak/ zapach peelingu nie za bardzo przypadł mi do gustu zamiast go zlizywać po prostu zmywam go z ust wodą. Takie rozwiązanie jest dla mnie o dużo lepsze niż posmak chemiczny w ustach.
Faktycznie po jego zastosowaniu usta są gładkie ale nie na długo. Taki peeling powtarzam co drugi dzień aby efekt był widoczny. Może to za sprawą mojej pracy gdzie ogromna wilgoć plus nieustające wentylatory dają o sobie znać. Usta pierzchną niemiłosiernie i bubblegum daje radę. 
Czy nawilża usta? Tak. Czuć na nich delikatną otoczkę ale jak powszechnie wiadomo nie zapewni nam ona mega ochrony przez cały dzień. 
Z plusów jakie jeszcze mogę wymienić jest zdecydowanie wydajność produktu, z której jestem bardzo zadowolona. Bubblegum używam co drugi dzień od ponad 2 miesięcy a jak widać na załączonych zdjęciach nie jestem nawet w połowie opakowania.


Dodatkowe dane o produkcie:
Pojemność: 25 g
Cena: około 5,50 funta
Dostępność: sklepy Lush, strona internetowa producenta
Termin ważności: na każdym opakowaniu jest indywidualna data przydatności


Podsumowując:
Dla miłośniczek takich produktów mogę go polecić. Osobiście uważam, że jest to dobry produkt choć nie jest niezbędny. Zużyję go oczywiście do końca ale w przyszłości nie zamierzam do niego wrócić. Może skuszę się na coś innego.


A co Wy o nim sądzicie?
Miałyście okazję go używać?

Ściskam 
Kokos
Czytaj dalej » 26

Wróciłam więc jestem:D Plus zakupy z Polski cz. I ale nie ostatnia.

Witajcie Kochane!!!

Wróciłam po tygodniowym pobycie w Polsce.
Czas pędził nie ubłaganie ale wspaniałych chwil i wspomnień spędzonych z bliskimi nie zabierze mi nikt. Plus ta pogoda. Dla mnie marzenie. Wygrzałam się za wszystkie czasy:D Nie dla wszystkich jednak taki upał jest dobry.
Nie obyło by się również bez kosmetycznych zakupów. 
Niestety dzisiaj pokaże Wam tylko parę z nich, które wzięłam do walizki, resztę przywiezie w najbliższym czasie kurier. Było ich aż tyle, że ich waga nie pozwoliła na ich przewiezienie:)
Niestety wiele kosmetyków z mojej chciej listy nie udało mi się kupić m.in słynnego 

Vichy Capital Soleil emulsja matująca SPF 50. Wraz z siostrą (i babcią) obeszłyśmy prawie wszystkie apteki. 

Zamówienie z Yves Rocher również mnie rozczarowało ale o tym innym razem. Jak kosmetyki będą już u mnie opiszę cały proces składania zamówienia i transportu, który pozostawił wiele do życzenia. Firma dała ciała, niestety.
Teraz mała prezentacja części pierwszej. Kolejne już wkrótce:D


W końcu udało mi się kupić produkty isany. Żel pod prysznic pięknie pachnie i dobrze oczyszcza. Pierwszy test odżywki będzie już jutro.
Peeling z Joanny z kawą. Kupiłam ze względu na zapach i za poleceniem mojej siostry. Ona używa ich regularnie (różnych wersji zapachowych) i jest z nich bardzo zadowolona. Skusiłam się i ja. Jedyne co mnie w nich przeraża to pojemność. Obawiam się, że na moje krągłości taka buteleczka nie wystarczy na długo.
Mythos masło do ciała lawendowe. Nareszcie udało mi się je kupić. Już nie mogę się doczekać kiedy się nim cała wysmaruję. Dodam tylko, że już zdążyłam je powąchać. Zapach jest bardzo intensywny i dla osób które nie przepadają za lawendą może on być drażniący.
Tusze do rzęs- sztuk aż 3. Jeden podarowała mi siostra. Oprócz nivei dwa pozostałe są dla mnie całkowitą nowością więc tym bardziej nie mogę się doczekać jak wypadną w naocznych testach:D
I ostatni już kosmetyk czyli lakier do paznokci z bell w odcieniu 32. Kolorek na zdjęciu jest niestety przekłamany. W rzeczywistości to piękny koral, pomarańcz i róż w jednym.
Dodatkowo zakupiłam jeszcze zapas maseczek w saszetkach. Jak wiadomo takich specyfików nigdy dość:D

Kończę swój post. Padam ze zmęczenia ale jeszcze choć na chwilkę zajrzę do Was. Tęskniłam za blogową sferą.

Ściskam
Kokos

piątek, 21 czerwca 2013

Czytaj dalej » 20

Długo wyczekiwany urlop:D

Witajcie Kochane!!!

Witajcie a raczej żegnajcie na 1 tydzień.
Już tłumaczę co i jak.
Otóż jutro z samego rana lecę na tygodniowe wakacje do naszego wspaniałego kraju:D
Już nie mogę się doczekać.
W Polsce będę tydzień i mam ogromną nadzieję, że pogoda dopisze.
O resztę martwić się nie muszę.
Czas spędzony z rodziną i bliskimi jest zawsze czasem udanym:)
Dzisiaj jeszcze muszę iść do pracy ale już jutro o tej porze będę ze swoimi bliskimi.
Po powrocie mam zamiar pokazać Wam zakupy na jakie czaję się już od dobrych paru miesięcy.
W między czasie będę starała się zaglądać na bloga a na Wasze komentarze odpowiem po powrocie.
Trzymajcie się cieplutko.
Ściskam
Wasz
Kokos


czwartek, 13 czerwca 2013

Czytaj dalej » 8

Nowe buty...czyli to co kobiety (nie wszystkie) kochają najbardziej + 2 niespodziewane kosmetyki.

Witajcie Kochane!!!

Dzisiejszy post będzie to mały haul zakupowy a dokładniej pokażę Wam moje 4 pary nowiutkich, śliczniutkich bucików.
Cieszę się tym bardziej, że za każdą parę zapłaciłam całe 3 funty. Jak za nowe buciki cena to marzenie i aż żal było ich nie wziąść:)





Dwie pary balerinek. Obie pary klasyczne i urocze. Dobrze jest mieć takie w swojej szafie. Będą pasować do wielu kreacji. 





Kolejne buty są z gumy. Przyznam, że to pierwsze takie buty w moim życiu jakie miałam na swoich stópkach. Pierwsze testy już za mną. Myślałam, że paski będą mnie obcierały. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem natomiast jak takie buty zdadzą egzamin podczas wysokiej temperatury. Moje stopy mają tendencję do pocenia się i puchnięcia. Taki zestaw plus gumowe buty...hmm...sama nie wiem. Poczekamy, zobaczymy.
A tutaj takie same tylko w innym kolorze.



Obie pary posiadają kokardki oraz oryginalną podeszwę. 
Mam nadzieję, że będą się dobrze nosić:D

Nie byłabym jednak sobą gdybym jeszcze czegoś nie wyszukała.
W moje raciczki wpadły jeszcze 2 szampony z Yves Rocher przeciwłupieżowe. Firma ta jest niestety ciężko dostępna a tutaj taka niespodzianka.


I już ostatnia okazja. Mydełko w kostce Clinique. Miałam wersję w żelu i w kostce. Obie bardzo lubiłam. Kostka będzie czekała na swoją kolej.


I to już koniec moich zdobyczy.
Niedziela minęła pod znakiem udanych zakupów i wielkiego lenistwa. Piękna pogoda spowodowała, że w końcu troszkę się wygrzałam i nie tylko ja...


Ściskam
Wasz 
Kokos

niedziela, 9 czerwca 2013

Czytaj dalej » 21

Farmona Sweet Secret. Kawowy żel peelingujący do mycia ciała. Słodkie cappucino i tiramisu.

Witajcie Kochane!!!

Tak jak obiecałam w ostatnim poście pomału zabieram się za recenzję produktów, które to dostałam podczas ostatnich wymianek.
Dzisiaj będzie mowa o wspaniałym żelu peelingującym, który tak nawiasem mówiąc używam w roli peelingu, który dostałam od Oli KLIK. Dziękuję Ci Kochana jeszcze raz z całego serducha:*
Wraz z żelem dostałam również masełko o tej samej nucie zapachowej, które na dzień dzisiejszy czeka na swoją kolej.


Opakowanie:
Miękka tubeczka z wygodnym aplikatorem. Już sama szata graficzna powoduje, że moje ślinianki się uaktywniają:) Co prawda za tiramisu nie przepadam za to zapach kawy po prostu ubóstwiam.


Konsystencja:
Dość rzadka jednak podczas aplikacji nie spływa z dłoni. Po wyciśnięciu na dłoń możemy zauważyć drobinki ścierające.


Zapach:
Przeważa zapach kawy co mi osobiście bardzo odpowiada. Zapach piękny i co ważne na mojej skórze wyczuwalny nawet na kilka godzin po kąpieli.



Moja opinia:
Recenzję tą mogłabym zamknąć w paru zdaniach. Wad produktu nie zauważyłam. Słowo jakie przychodzi mi na myśl jakim mogłabym go opisać to po prostu- świetny produkt.
Ale po kolei:)
Żelu używam jako typowego peelingu 1-2 razy w tygodniu. Drobinki są małe i delikatne więc efekt ścierania nie jest mocny co w żadnym przypadku mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Bardzo lubię ostre ździeraki ale tylko w niektóre partie ciała typu np. pupa, uda czy brzuch. Na ramiona czy dekolt ten żel jej wprost idealny.
Sama kąpiel przy użyciu takiego pachniucha to nic innego jak kilka minut w raju. Zapach przypadł mi do gustu już przy pierwszej aplikacji. Jest nieziemski i zwolenniczki kawowych zapachów podejrzewam, że będą równie szczęśliwe. Zapach tiramisu również jest wyczuwalny jednak kawa dominuję za co dziękuję firmie:) Zapach nie jest nachalny ani mdły. Nie boli też od niego głowa. 
Żelu używam regularnie (niestety nie zostało mi już go zbyt wiele;/) dlatego też używam go oszczędnie. Nie wysuszył mnie, nie uczulił, za to ładnie starł martwy naskórek a co za tym idzie pozostawił skórę mięciutką i gładką a jako bonus dorzucił fakt iż zapach na mojej skórze jest wyczuwalny nawet do 3 godzin. Nie mogłam się nadziwić, że tak na prawdę zwykły żel może aż tak długo pachnieć. W kolejce czeka jeszcze masełko o tej samej nucie zapachowej. Gdybym użyła tego duetu na raz myślę, że pachniałabym całą noc.
Żel nie pieni się dobrze, jest to raczej średni stopień pienienia. Jest również średnio wydajny jednak zapach i cena moim zdaniem rekompensują wszystko.


Dodatkowe dane o produkcie:
Cena: 10-14 zł
Dostępność: podejrzewam, że tradycyjnie będzie to rossman czy natura jednak w tak małym mieście jakim jest moje znalezienie tych produktów graniczy z cudem;/
Pojemność: 225 ml
PRODUKT NIE JEST TESTOWANY NA ZWIERZAKACH

Skład:


Podsumowując:
Tak jak w poprzednim poście tak i tym razem żel peelingujący jest moim pierwszym produktem tej firmy (linii kosmetyków), i na pewno nie ostatnim. Firma bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Produkt jest tani i niesamowicie potrafi umilić chwilę przeznaczone tylko dla mnie:D
Czaję się teraz na wersję szarlotka z bitą śmietaną (o ile się nie mylę) i mam nadzieję, że uda mi się ją zdobyć.
A wszystkim tym, którzy jeszcze nie mieli okazji wypróbować tego cudeńka gorąco polecam tą wersję, a dla tych, którzy nie przepadają za zapachem kawy polecam inne. Firma ma tak duży asortyment, że każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. 

Miałyście może ten żel?
Co myślicie o produktach tej firmy?

Ściskam
Kokos

czwartek, 6 czerwca 2013

Czytaj dalej » 17

Paloma. Cukrowy peeling do rąk z olejkiem makadamia i migdałowym.

Witajcie Kochane!!!

Nadszedł czas kiedy to zaczynam powoli recenzować produkty które dostałam od dwóch kochanych osóbek.
Dzisiaj będzie mowa o cukrowym peelingu do dłoni, który to dostałam od Niecierpka KLIK. Kochana jeszcze raz serdecznie ci za niego dziękuję.
Przyznam szczerze, że sama pewnie bym go sobie nie kupiła bo wizja dodatkowego złuszczania moich i tak już zniszczonych rąk nieco mnie przerażała. Nic jednak mylnego. Peeling mega pozytywnie mnie zaskoczył.
Wszystkich zapraszam do przeczytania recenzji.



Opakowanie:
Opakowanie to solidny słoiczek. Peeling dodatkowo zabezpieczony jest srebrną powłoczką, która go chroni a i zapach jest dobrze zabezpieczony przed ulatnianiem się. Forma słoiczka jest niezwykle wygodna a sam peeling możemy zużyć do samego końca. Wielki za to plus przyznaję:)


Konsystencja:
Zbita i treściwa. W peelingu zatopione są kryształki cukru, a sam peeling jest niesamowicie gęsty i pokusiłabym się o stwierdzenie twardy. Kolor jest równie cudny. Lekko różowy, taki dziewczęcy.



Zapach:
Cudowny, delikatny, długo utrzymuję się na dłoniach. Czasami w ciągu dnia odkręcam słoiczek aby tylko go powąchać:)


Moja opinia:

Pozwolę sobie przytoczyć ogólną opinię, którą przeczytałam na stronie wizaż.pl

Naturalne kryształki cukru zawarte w peelingu szybko i delikatnie złuszczają martwy naskórek doskonale wygładzając i zmiękczając skórę dłoni, jednocześnie pobudzając ją do odnowy. Olejek makadamia, posiadający wyjątkowe właściwości regeneracyjne, intensywnie nawilża i odżywia skórę. Bogaty w witaminy oraz składniki mineralne olejek migdałowy odbudowuje warstwę lipidową naskórka dłoni. Witaminy A i E łagodzą podrażnienia oraz znakomicie regenerują skórę, która odzyskuje aksamitną gładkość. Relaksujący zapach produktu sprzyja komfortowi podczas stosowaniu. 

Od czego by tutaj zacząć...?
Kryształki cukru zawarte w peelingu są niesamowicie ostre więc o żadnej delikatności nie może być tutaj mowy. Podczas kiedy masowałam sobie dłonie peelingiem nawet delikatny nacisk powodował, że kryształki niemiłosiernie tarły o skórę dłoni co nie jednokrotnie sprawiało mi "mały" ból. Brzmi to nieco ..."tragicznie" jednak przy kolejny aplikacjach nauczyłam się już odpowiednio go używać i większego problemu z tym nie było. Jednak dla wrażliwców może być faktycznie za ostry.
Kryształki świetnie radzą sobie z martwym naskórkiem a dłonie po zastosowaniu są faktycznie niesamowicie miłe i gładkie w dotyku. Dodatkowo są nawilżone i lekko natłuszczone za sprawą olejków. Efekt nie jest jednak długotrwały tzn. efekt gładkości utrzymuję się przez parę dni natomiast efekt nawilżenia do następnego mycia dłoni lub naczyń:)
Właściwości regeneracyjnych nie zauważyłam ale jest to wina również mojej pracy, która moich rąk niestety nie szczędzi w żadnym przypadku. 
Produkt jest gęsty jednak w kontakcie z wodą tworzy fajną konsystencję a kryształki cukru pod wpływem tarcia dobrze się rozpuszczają i pozostały proces złuszczania to już tylko sama przyjemność i jeszcze ten cudowny zapach...Żyć nie umierać:D
Peelingu używałam również na stópki i tam również zdał egzamin śpiewająco przy czym jak wiadomo skóra na stopach jest o wiele grubsza niż na dłoniach więc ostre kryształki w tym przypadku sprawiły mi porządne złuszczanie plus relaksujący masaż.
Jak wiecie efektu jakie pozostawiają peelingi np. te z tbs, tej "niby" nawilżonej skóry nie na widzę na swoim ciele. Od razu taki peeling oddaję komuś bo tego uczucia znieść po prostu nie potrafię. 
W tym jednak przypadku taki efekt jest jak najbardziej porządany a moje raciczki zarówno te dolne jak i górne odwdzięczają się mi piękną i zadbaną skórą.
Peelingu używała jeszcze moja mama i jej zdanie na jego temat jest bardzo podobne do mojego.
Dodatkowym plusem jaki jeszcze w nim dostrzegłam jest oczywiście wydajność. Nie wiem czy w tym roku będę w stanie go zużyć do końca a używam go regularnie raz w tygodniu na dłonie i stopy.



Dodatkowe dane o produkcie:
Pojemność: 125 ml
Cena: 8-10 zł
Data ważności od otwarcia: 12 miesięcy
Dostępność: sklepy internetowe (jeżeli ktoś wie gdzie jeszcze można dostać ich produkty bardzo proszę o dodatkowe informację w komentarzach)


Podsumowując:
Jest to mój pierwszy produkt z tej firmy i na pewno nie ostatni. Jestem nim niesamowicie zaskoczona i z chęcią wypróbuję jeszcze inne kosmetyki z tej firmy.
Gorąco polecam.

A czy Wy miałyście okazję używać tego typu kosmetyków?

Ściskam gorąco
Wasz 
Kokos

sobota, 1 czerwca 2013

Czytaj dalej » 20