Trojaczki z L'oreala - recenzja zbiorcza

Witajcie Kochane!!!

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją trzech żeli do mycia twarzy z L'oreal. Wszystkie trzy produkty kupiłam ponownie już po raz drugi i najwyższy czas aby podzielić się z Wami moją opinią na ich temat.


Zaczynamy od lewej strony:)


Soothing Gel-Cream Wash

Różowy przyjemniaczek przeznaczony jest strikte do skóry suchej i wrażliwej. Moja skóra do suchych nie należy ale lubi się podrażniać w najmniej oczekiwanym momencie.
Żel ma perłową konsystencję i bardzo dobrze się pieni. Precyzyjny aplikator pozwala na dokładne dozowanie. Niewielka ilość produktu wystarczy na umycie całej buzi.
Żel ma za zadanie delikatnie oczyszczać naszą buzię. Zgadzam się z obietnicą producenta. Choć moja skóra jest tłusta żel ten bardzo dobrze ją oczyszcza. Świetnie też sobie radzi z resztkami makijażu. Nie podrażnia i co najważniejsze nie pojawiają się żadni nieprzyjaciele. 
Jest bezzapachowy co mi bardzo odpowiada (ostatnio produkty zapachowe bardzo mnie drażnią:/) i nie zawiera mydła przez co nie wysusza. Jest wydajny a przezroczyste opakowanie pozwala nam widzieć ile produkty zostało nam jeszcze w opakowaniu. 
Termin przydatności od otwarcia- 6 miesięcy. Pojemność 150 ml.



Radiance Revealing Gentle Exfoliator

Żółty "pan" ma za zadanie delikatnie złuszczać nam martwy naskórek przez co skóra ma być gładsza i rozjaśniona. Faktem jest to że żel posiada delikatne drobinki, które faktycznie ładnie ścierają naskórek, jednak o rozjaśnieniu niestety nie może być mowy. Osobiście stosuję ten produkt 2-3 razy w tygodniu jako zwykły peeling i w tym przypadku sprawdza się świetnie, choć producent pisze, że można go używać raz dziennie. Moim zdanie codzienne stosowanie produktów tego typu nie jest wskazane (chyba że ktoś taki sposób oczyszczania lubi). Podobnie jak "brat" powyżej jest wydajny i delikatnie się pieni. Nie podrażnia mnie ani nie uczula. Drobinki są małe i delikatne więc jeżeli ktoś lubi mocne ździeraki będzie zawiedziony.
Skóra po zastosowaniu jest gładka i oczyszczona. Pory i większe zaskórniki również. Dodatkowo produkt pięknie pachnie brzoskwiniami- takimi prawdziwymi, co umila nam samą czynność. 
Producent poleca również używać kosmetyku do demakijażu. W tej kwestii się nie wypowiem ponieważ go w celu demakijażu nie używałam.
Termin przydatności ma również 6 miesięcy od otwarcia. Pojemność 150 ml.



Purifying Gel Wash

I na koniec oczyszczający żel, który powinien być dla mojej skóry idealny a stał się zwykłym przeciętniakiem.
Nie mogę mu zarzucić większych krzywd ale w porównaniu z wyżej wymienionymi wypadł chyba najsłabiej.
Fakt. Robił to co powinien robić każdy żel czyli: mył, oczyszczał, nie podrażniał, nie powodował wysypu pryszczy itp... ale do moich ulubionych żeli raczej nie będzie się zaliczał.
Bardzo przeszkadzał mi w nim zapach. Dziwny, taki chemiczny. Z czasem przyzwyczaiłam się do niego ale wolałabym już żeby w ogóle nie pachniał.
Był wydajny i dobrze się pienił, pozostawiał buzię czystą ale...ja chyba wolę mocniejsze efekty. Jeżeli kupuję produkty przeznaczony do skóry mieszanej/tłustej to oczekuję porządnego oczyszczenia i odświeżenia, którego niestety w tym żelu nie znalazłam.
Termin przydatności 12 miesięcy od otwarcia. Pojemność 150 ml.



Aplikatory są bardzo poręczne. Jedynie w przypadku Radiance Revealing otwór jest nieco większy ale to za sprawą nieco gęstszej konsystencji i drobinek.


Konsystencje produktów: od lewej:
- Radiance Revealing Gentle Exfoliator - rozświetlający
- Soothing gel-cream wash - delikatny żel -krem do skóry suchej i wrażliwej
- Purifying gel wash- oczyszczający żel do skóry mieszanej i normalnej

Trojaczki z nowej serii Skin Perfection wypadły całkiem dobrze choć bez większych "ochów" i "achów". Jak na produkty drogeryjne spisały się na 4 i osobiście mogę je polecić. 
Do zielonej wersji z pewnością już nie powrócę ale dwie pozostałe będę mile widziane w mojej łazience.

Ściskam i pozdrawiam
Kokos

niedziela, 29 czerwca 2014

Czytaj dalej » 18

Kilka nowości i nie tylko

Witajcie Kochani!!!

Dziś będzie miło i przyjemnie czyli kilka słów o nowościach o które wzbogaciła się moja "mała" kosmetyczka. 
Troszkę się tego uzbierało ale promocje i mega okazje nie pozwoliły przejść obok siebie obojętnie.
O co wzbogaciłam się w przeciągu kilku ostatnich tygodni?
Zapraszam do dalszej części posta...


John Frieda Full Repair odżywka i szampon. Do tych dwóch kosmetyków wróciłam z wielką przyjemnością. Uwielbiam oba. Pełne recenzje postaram się dodać niedługo. 


Gigantyczna 1.5 litrowa odżywka marki Goldwell Rich Repair od razu poszła "do użytku". Na razie ciężko jest mi o niej cokolwiek powiedzieć ponieważ nie używam jej zbyt długo. 


Kolejny duet tym razem Sukin szampon i odżywka proteinowa 500 ml każdy, czyli znów duże pojemności. Szampony zużywam w tempie ekspresowym więc zapas jak zawsze mile widziany. Ten duet jeszcze będzie musiał poczekać na swoją kolej aż zużyję obecne szampony i odżywki:)


Kultowe perfumy z Avon tym razem w wersji Pink. Świerze, delikatne idealne na wiosnę- lato i co najważniejsze dość długo się utrzymują.


Żel z L'occitane Cherry Blossom kupiłam po raz drugi, nie dlatego że jest jakiś wyjątkowy. Niestety. Jak dla mnie to zwykły żel i bardzo porównywalny do choćby Isany. Skusiła mnie jedynie jego niska cena (3 funty) a sam żel jak żel. Zawsze się przyda;)


Scrub do ciała Laura Mercier z mleczkiem migdałowym i kokosowym. Czeka na swoją kolej choć przyznam się szczerze, nie mogłam wytrzymać i musiałam go powąchać. Zapach obłędny i mam nadzieję, że i działanie będzie równie obłędne. Dodatkowo opakowanie...UROCZE. Niby nic a cieszy oko.


Żel Johnson's do mycia ciała i nie tylko. Kupiłam go aby porównać go z tym z Babydream. Jestem ciekawa jak się spisze.


Zestaw "miniaturek" z Victoria's Secret kupiony za całe 2 funty 0_o i o ile mgiełki są fajną alternatywą na lato, tak nie wiem jak sobie dam radę z balsamami, które pachną tak intensywnie...no właśnie... dla mnie za intensywnie;/


W TKMaxx-ie wygrzebałam żel do mycia buzi z Lierac do skóry mieszanej i tłustej. Dzisiaj użyłam go pierwszy raz więc niestety również nie powiem o nim nic więcej. Na pełną recenzję musicie jeszcze troszkę poczekać.


Kolorówki jak na lekarstwo ale jest:)
Tusz Max Factor 2000 Calorie to mój hit wszech czasów i koniec kropka:)
Baza z Urban Decay to już moje 3 opakowanie i jak do tej pory nie ma sobie równych choć nie zawsze zdawała u mnie egzamin.


I róż z Nars w odcieniu Deep Throat kupiony za równie zawrotną cenę 2 funtów. Dziewczyna od której go kupowałam stwierdziła, że ten kolor jej nie pasuje i dlatego go sprzedaje. A mi pasuje on idealnie i choć ma w sobie złotawe drobinki na policzkach w ogóle ich nie widać. Jedynie w słońcu pięknie się mienią ale jak subtelnie i pięknie to robią, że musielibyście zobaczyć to na żywo:)


Dwa kremy z La Roche Posay kupione na promocji na feelunique.com. Polecam tam zakupy. Za zakupy powyżej 10 funtów macie wysyłkę za darmo i dodatkowo firma wysyła na cały świat.


I ostatnim już zakupem (poczynionym dzisiaj) jest szampon do włosów z Nivea kupiony w nowo otwartym Polskim sklepie. Asortyment niestety jest niewielki jeżeli chodzi o Polskie kosmetyki ale miejmy nadzieję, że z czasem się powiększy. 

Kosmetyczka zapełniona. Teraz pozostaje tylko testowanie nowych przybyszów:)

Ściskam Was mocno i życzę udanego tygodnia

Kokos

niedziela, 15 czerwca 2014

Czytaj dalej » 23

Majowe denko

Witajcie Kochani!!!

Na prawie wszystkich blogach goszczą już zużycia minionego miesiąca więc i ja nie mogę zostać w tyle i dzisiaj zaprezentuję Wam co mi udało się zużyć.
Zapraszam.


1. Adidas antyperspirant.
Bardzo fajny dezodorant o niezwykle przyjemnym zapachu. Nie kłóci się on z perfumami, dobrze chroni (choć u osób z nadmierną potliwością może się nie sprawdzić). Gorąco polecam.

2. Nivea Power Touch antyperspirant.
Samo działania dezodorantu oceniam na 5 i nie mam mu nic do zarzucenia jednak jego zapach jest tak duszący że jego używanie w mojej malutkiej łazience stało się rzeczą niewykonalną. Co więcej. Nawet po spsikaniu się na powietrzu dusił mnie i całe bliskie otoczenie. Temu panu podziękuję;/
Nie polecam.

3. Perceive Dew.
Avon-owskie perfumy takie "do pracy". Niestety zapach nie utrzymywał się na mnie zbyt długo a i same perfumy do najtrwalszych nie należą. 
Nie zakupię ponownie.

4. Calvin Klein In 2 You.
Klasyk i co tu więcej pisać. Kto je ma na pewno uwielbia a kto nie ma musi koniecznie choćby powąchać:)
Zdecydowanie kupię ponownie.


5. Sukin rewitalizujący scrub do twarzy.
O tym kosmetyku pisałam tutaj KLIK i tam Was odsyłam.

6. La Roche Posay Effaclar.
Mój KWC od paru dobrych lat, który pobił nawet słynny żel z Vichy Normaderm.
Polecam i na pewno w przyszłości do niego wrócę.

7. Avene delikatny żel myjący.
Faktycznie był bardzo delikatny i wrażliwcy powinni być z niego zadowoleni. Osobiście zmywałam go wodą a nie jak zaleca producent wacikiem i ta opcja o wiele lepiej się sprawdziła na mojej buzi. Niestety jego wadą był fakt że pozostawiał na buzi "coś" a'la delikatny film ale po zmyciu wodą wszystko było w porządku. Osoby z tłustą cerą (ja mam tłustą a mimo to byłam z niego zadowolona) mogą czuć mały dyskomfort ponieważ buzia po jego użyciu wydaje się niedoczyszczona (choć w rzeczywistości tak nie jest). Nie nadaje się do zmycia makijażu ani nawet do usunięcia jego resztek.
Nie wiem czy do niego powrócę.

8. Ziaja Krem nawilżający matujący 25 +.
Kolejne już opakowanie sławnego już kremiku. Ziaja pozytywnie mnie zaskoczyła. Jedyne co mogę mu zarzucić po tak długim stosowaniu to zapach, który z czasem stał się dla mnie nieco uciążliwy ale wybaczam mu to ponieważ działanie rekompensuje wszystko:)
Kolejne opakowanie już zakupione.


9. Rituals...Pianka pod prysznic.
Jest to mój pierwszy kosmetyk z tej firmy i mam co do niego mieszane a raczej nijakie uczucia. Dlaczego? Pojemność 50 ml wystarczyła mi na jeden prysznic. Winna mogę być ja ponieważ wyciskałam za dużo produktu na dłoń. Zapach przyjemny, orzeźwiający. Po jednorazowym użyciu trudno i cokolwiek jeszcze stwierdzić.
Z ciekawości kupiłabym kolejne opakowanie.

10. The Body Shop żel pod prysznic honeymania.
Kocham żele z TBS i zmieniam tak na prawdę jedynie zapachy. Formuła tych żeli zarówno kremowa jak i żelowa odpowiada mi pod każdym względem. Ten był równie fajny jedynie zapach pod koniec opakowania męczył mnie troszkę. 
Oczywiście kupię ponownie ale nie tę wersję zapachową.

11. Bomb Cosmetics żel pod prysznic.
Tak to żel w takim kubełku 0_o. Zapach...marzenie a samo działanie...nijakie. Żel jak żel nic specjalnego. Mam zamiar troszkę więcej o nim napisać i to już niebawem.
Nie zakupię ponownie.

12. Avon Naturals żel pod prysznic orchidea i jagoda.
Żele z avonu mają to do siebie że lubią przesuszać i ten gagatek nie różnił się od swoich braci. Żel zużyłam jako mydło w płynie i dobrze, bo moja skóra chyba wołała by o pomstę do nieba.
Wykończę ostatnie opakowanie które mi pozostało (zapewne również jako mydło w płynie) i na pewno nie zakupię ponownie tych produktów. 


13. Soap& Glory Scrub do ciała.
Scrub pachnący jak słynne perfumy Miss Dior Cherie (a przynajmniej podobnie). Scruby z tej firmy bardzo lubię i już pomału przygotowuję oddzielny post na ich temat więc proszę Was o cierpliwość.
Pełnowymiarowe opakowanie już zakupione.

13. Avon żel pod prysznic Waterfall.
Mój ukochany zapach ale samo działanie podobne jak w przypadku innych żeli. Niesamowicie przesuszał nawet moją odporną skórę. Wydobycie go z opakowania graniczyło z cudem;/
Nie zakupię ponownie choć zapach jest cudny.

14. Palmolive żel pod prysznic z mleczkiem oliwkowym.
Swego czasu kupiłam około 10 opakowań tego produktu tylko dlatego że pojedyncze opakowanie kosztowało mnie 1 złotówkę. I takim oto sposobem "męczę" te opakowania i wykorzystuję jako mydła w płynie:) Jednak sam żel jest bardzo fajny i z czystym sumieniem mogę go polecić.
W zanadrzu jeszcze parę opakowań zostało;)

15. Gilette Satin Cara with Olay żel do golenia.
Stały bywalec w mojej łazience od kilku dobrych lat.
Polecam gorąco. Oczywiście w kolejce już kolejne opakowanie.


16. Garnier Ultimate Blends szampon z cytryną i zieloną herbatą.
Bardzo przyjemny szampon. Dobrze oczyszczał, ładnie pachniał i ogólnie robił to co każdy szampon robić powinien;)
Z chęcią w przyszłości do niego powrócę.

17. Nivea Long Repair odżywka do włosów.
Niestety odkąd zmienili jej formułę już nie spisuję się na moich włosach tak dobrze a z racji tego że mam do niej ograniczony dostęp nie będę jej już kupować.

18. Kallos Latte maska do włosów z proteinami mlecznymi.
Nie używałam jej wg. zaleceń producenta (lenistwo i brak czasu robią swoje) tylko jako zwykłą odżywkę i w tej roli sprawdziła się równie dobrze. Pięknie pachniała, nie plątała włosów, nie obciążała.
Chętnie bym do niej wróciła.


19. Clarins Everlasting Foundation.
To już moje kolejne opakowanie tego podkładu i zapewne nie ostatnie choć zdarzały się dni kiedy w ogóle nie chciał "współpracować" z moją twarzą. Mimo wszystko jeden z lepszych podkładów jakie miałam okazje używać.

20. Urban Decay Eyeshadow Primer Potion.
Tak tak. Po ponad roku używania (non stop) w końcu się skończyła. W najbliższym czasie koniecznie muszę kupić kolejne opakowanie i choć nie jest idealna (na moich mega tłustych powiekach chyba nic idealnie się nie sprawdza) to i tak jest najlepsza z pośród tych które do tej pory testowałam.


21. I na koniec tradycyjnie misz masz. Mydełka, chusteczki, maszynki. Zabrakło opakowań po pastach do zębów i wacikach.

I już. Teraz czas zbierać kolejne opakowania:D
Jestem ciekawa jak Wam poszły denka w maju. 
Z przyjemnością dowiem się co u Was się sprawdziło a co nie.

Ściskam i życzę Wszystkich wspaniałego tygodnia...
Kokos

niedziela, 1 czerwca 2014

Czytaj dalej » 15