W moim magicznym domku...

Witajcie Kochani!!!

Dzisiaj będzie troszkę z innej beczki. Od bardzo dawna obiecywałam Wam i zbierałam się do napisania tego otóż posta. O czym dzisiaj poczytacie? O "skarbach" i "perełkach", które trafiły w moje ręce a jednocześnie ozdabiają mój dom. Są to zakupy z ostatnich kilku miesięcy więc się nie wystraszcie ilością zaprezentowanych bibelotów;)
Dowiecie się również, że carboot sale (wyprzedaż bagażnikowa) to kopalnia najlepszych okazji na całym świecie.
Zaczynajmy:




Uroczy, wykonany z metalu domek służy mi jako umilacz letnich wieczorów. Wstawiona do środka mała świeczka roztacza blask na cały pokój. Domek zakupiłam w sklepie B&M za cenę 3Ł (o ile się nie mylę). Domki występowały w różnych kolorach m.in róż i fiolet jednak mięta (niestety zdjęcia robiłam pod wieczór i kolor nie jest dokładnie oddany, w rzeczywistości domek jest w pięknym, miętowym odcieniu) najbardziej mi się spodobała.





W sklepie B&M zakupiłam również małą, drewnianą "skrzyneczkę" w stylu schabby chic, która służy mi w przechowywaniu kremów do twarzy. Styl ten bardzo przypadł mi do gustu i świetnie komponuje się z całym wystrojem pomieszczeń. Czaję się jeszcze na podobny model  KLIK, w którym będę trzymała wszystkie swoje perfumy. 




Kolejny drewniany pojemniczek pochodzi z wyprzedaży samochodowej i kosztował mnie całe 0.50 pensów. Ten z kolei służy mi po przechowywania podkładów i innych kosmetycznych skarbów. Zmieści się w nim i komórka i słynne jajo. 


Do mojego morskiego kącika trafiły dwie rozgwiazdy kupione w sklepiku nadmorskim. Kącik morski to nazwa którą sama wymyśliłam :) i każda odwiedzająca osoba lubi do niego zaglądać. W przyszłości na pewno i na jego temat napiszę oddzielny post.


Komplet podkładek również zakupiłam na carboot sale. Motyw ziół idealnie pasuje do kuchni.


Shopping planner u mnie jest niezbędny ponieważ ja wiecznie czegoś zapominam kupić. Jest na magnes, więc na lodówce idealnie się trzyma. Dołączony mały długopis ma swoje miejsce więc się nie gubi. Motyw sów nie powinien nikogo dziwić w moim przypadku;)



Porcelanowe muffinki służą na przechowywanie cuksów. Idealny gadżet do kuchni. Zakupiłam kolejne dwie dla mojej mamy, której również bardzo się spodobały.
Czyż nie są urocze?


Dwie osłonki na świeczki również pochodzą z carboot sale. Dokupiłam je do kompletu dla mojego kominka z Yankee Candle, który posiada taki sam motyw serc jak te osłonki.



Osłonka z Ikei, którą zna już chyba każdy. Seria Skurar z Ikea podbiła serca nie jednej osoby. Do kompletu dokupiłam również podstawkę, która służy mi nie tylko jako podstawka do świec ale również jako tacka na np. biżuterię. 
Dwie kule z aniołkami stoją na szafce z moimi zapasami kosmetycznymi. 


Wielki lamion. Jest cudny. Można go zawiesić lub postawić, służyć może zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Ja wybieram tą drugą opcję gdyż w UK silny wiatr to norma a szkoda by było gdyby spadł i się stłukł. Na dole dosypałam troszkę piasku ozdobnego i włożyłam zwykłą świeczkę. Efekt piorunujący:)



Na stole w jadalni stoi taca a na niej świeczniki. Widzicie powyżej efekt z zapalonymi świeczkami jak i bez.
Taca to oczywiście wszystkim dobrze znana Skurar Ikea. Po lewej kryształowa kulka z carboot sale, po prawej drewniany pojemnik z Pepco za 10 zł, a na dalszym planie porcelanowy wazonik również z carboot. Dla zainteresowanych mogę dodać, że taki sam wazonik (jak i w większym rozmiarze) możecie dostać w sklepie Home&You za cenę około 50 zł (większy).
Moim zdaniem połączenie kryształu, drewna i porcelany fajnie ze sobą współgra.



Żeby na tacy nudno nie było od czasu do czasu trzeba coś zmienić. Coś dodać coś odjąć. W takie dni para porcelanowych ptaszków nadaje się idealnie.


Poduszkowy świat.
Ten kto mnie zna wie że świece i poduszki to moja obsesja.
Na zdjęciu powyżej tego najlepszy dowód a poniżej kolejne dowody.
Bronek i Helenka to dwie sowo poduszki z Primarka, które dostałam od swoich przyjaciół i chłopaka.


Serce również pochodzi z Primarka i współgra z Helenką;)


Wczorajszy najnowszy zakup z Primarka. Moja sunia kocha tą poduszkę i nie można jej od niej odciągnąć. Cena 4 F.


Na pierwszym planie zawsze ona- Tara.


Mój salon jest bardzo ciemnym miejscem i żywe kwiatki nie za bardzo chcą w nim rosnąć dlatego też z pomocą przyszły mi sztuczne z Ikea. Oczywiście z bliska widać, że sztuczne są ale ocieplają wnętrze i dodają uroku.




Cztery maluchy również ożywiają wnętrze i wyglądają jak prawdziwe nawet z bliska;)


Żaba miała być dekoracją mojego mikroskopijnego ogródka ale z racji tego że jest drewniana i że w Anglii wiecznie pada deszcz postanowiłam ją usadowić na kuchennym oknie. 
Uśmiech żaby "bezcenny":) 


W każdym z nas jest coś z dziecka. Wiem, że jestem już stara i takie rzeczy nie dla mnie ale...no właśnie:D dlatego sowę kupił mi mój chłopak w Tesco. 


Może ręki do kwiatów nie mam ale jednego hoduję na razie dobrze. Nic się z nim nie dzieje (póki co). Żywe roślinki to jednak żywe roślinki;)


Do kompletu dokupiłam dla kwiatuszka osłonkę która mnie urzekła. 




Na biżuterię kupiłam sobie małą szkatułkę. Zewnątrz jest szklana. W środku wyścielona jest czarnym "aksamitem". Błękit ze srebrem pięknie się uzupełnia. Z moją drugą, również szklaną szkatułką, ładnie się prezentują na małym stoliku.


Kolejna sowa. Tak wiem...to już lekka przesada. Tym razem jest porcelanowa i może służyć jako schowek bo górna część (głowa) jest otwierana. Idealny schowek na choćby nawet pomadki, nieużywane kosmetyki czy jako skarbonka.


Własna toaletka to możenie chyba każdej dziewczyny...i moje też. Niestety brak miejsca nie pozwala mi na urządzenie swojego małego kącika. Mój chłopak jednak mi obiecał, że kiedy się przeprowadzimy kupi ją dla mnie i pomoże w wygospodarowaniu miejsca. 
Póki co zakupiłam już jeden gadżet, który zamierzam na niej umieścić. Szklany pojemnik w którym na tą chwilę trzymam patyczki kosmetyczne, pęsetę i zalotkę. Jest piękny i na białej toaletce (bo o takiej marzę i śnię) będzie wyglądał elegancko.

Na sam koniec mały bonusik (nie mogę się powstrzymać). Moja ukochana sunia.



Wygrzewa się w ostatnich promieniach słońca, których w Anglii jest zdecydowanie za mało.


Uff...nareszcie koniec. Jak widzicie zakupów jest sporo ale tak jak wspomniałam na początku są to zakupy z ostatnich kilku miesięcy.
Staram się aby wszystko miało ręce i nogi. Styl schabby chic  bardzo przypadł mi do gustu jednak cały dom nie jest nim przesiąknięty. 

A jaki styl Wy lubicie? Jak urządzacie swoje domy?

Ściskam mocno i pozdrawiam

Kokos

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Czytaj dalej » 9

Laura Mercier Body & Bath Almond Coconut Milk Scrub

Witajcie Kochani!!!

Niedawno na moim blogu pojawił się obszerny wpis na temat produktów typu scrub/peeling z Soap& Glory. Używanie ich to sama przyjemność ale w pewien piękny poranek w niedzielę w mojej ręce wpadł produkt który na długo zostanie w mojej pamięci. Mowa o scrubie do ciała Laura Mercier Body & Bath Almond Coconut Milk Scrub. 


Produkt niewątpliwie luksusowy a jego cena powala na kolona. Kwota 50 $ za pojemność 300 gramów jest niewątpliwie zaporowa i osobiście nie wydałabym tyle na produkt tego typu. Na szczęście udało mi się go kupić za cenę 5 Ł (150 g) więc nie zastanawiając się długo od razu go kupiłam i zaczęłam testować. 


Pierwsze co od razu rzuca się w oczy to szklany słoiczek, który nie ukrywajmy stanowi dodatkowy element dekoracyjny naszej łazienki. Do opakowania dołączona jest mała drewniana "beczułka" (taką którą nabieramy miód). Osobiście jej nie używałam gdyż wydobycie produktu nie stanowiło większego problemu. Po odkręceniu nakrętki mamy jeszcze jedno dodatkowe wieczko.



Konsystencja produktu przypomina mi gęsty biały krem/gumę!!! w którym zatopione są duże, ostre kawałki cukru (dobrze widać je na zdjęciu), migdałów, wiórek kokosowych oraz cynamonu. Konsystencja jest tak gęsta, że nie musimy się martwić, że scrub "wyślizgnie" nam się z dłoni i wyląduje w odpływie.
Zapach to istna bomba perfumeryjna. Nie ma mowy o sztucznych nutach zapachowych. Czysty migdał i kokos w całej swej cudownej postaci choć zdaję sobie z tego sprawę, że taki mocny/słodki zapach nie każdemu przypadnie do gustu. 


Scrubu używałam raz w tygodniu (przeważnie w sobotę) robiąc sobie mini spa. Przyznaję szczerze- to najlepszy scrub jaki kiedykolwiek miałam okazję używać. Pod względem działania na prawdę nie mam mu nic do zarzucenia. Stopień ścierania jest gigantyczny i potrafi doprowadzić skórę do miękkości porównywalnej z miękkością skóry niemowlaczka. Jednak osoby z bardzo wrażliwą skóra będą musiały uważać. Scrub nakładałam na lekko zwilżoną skórę gdyż solo jego rozprowadzenie jest nieco trudne.
Zapach nie dość, że utrzymywał się w łazience przez cały następny dzień to moja skóra nie potrzebowała już niczego więcej. Po tym scrubie nie używałam już żadnego masła/balsamu bo po prostu to nie jest konieczne. Zawarte olejki (winogronowy i oliwny) wystarczająco pielęgnują skórę przy czym nie zostawiają tłustego czy lepkiego filmu na niej. Scrub spłukiwałam gorącą wodą dzięki czemu moja skóra dodatkowo była bardziej rozgrzana, pobudzona i ukrwiona. Masaż takim zdzierakiem gwarantuje natychmiastowe poprawienie miko krążenia.
Scrub dzięki swojej konsystencji okazał się niesamowicie wydajny i starczył mi na kilkanaście mini spa w domowym zaciszu.


Dodatkowe informacje o produkcie:
Cena: za pojemność 300 g 50$
Dostępność: storna internetowa producenta, stoiska i salony Laura Mercier, House of Fraser, John Lewis
Termin przydatności od otwarcia: 6 miesięcy

Podsumowując. 
Produkty Laura Mercier są niestety niesamowicie drogie ale mimo wszystko godne uwagi. Przyznam szczerze, że po tym scrubie mam ochotę na wypróbowanie jeszcze innych kosmetyków pielęgnacyjnych jak i kolorówki. Samego scrubu niestety sobie nie odkupię ale tylko i wyłącznie ze względu na cenę. Gdyby był nieco tańszy myślę, że bardzo często gościł by w mojej łazience. 

Kokos

niedziela, 17 sierpnia 2014

Czytaj dalej » 16

Pianki do mycia rąk A& JLondon godni zastepcy Bath & Body Works

Witajcie Kochani!!!

Dzięki uprzejmości Ani (KLIK) miałam swego czasu możliwość przetestowania dwóch pianek z Bath & Body Works. Pianki okazały się świetne i z chęcią bym je używała cały czas ale brak dostępu i mimo wszystko dość wysoka regularna cena skutecznie mi to uniemożliwiły.


Na pomoc przyszła firma Tesco, która do swojego asortymentu dołączyła podobny produkt. Pianki do mycia rąk. Zapachów jest tylko 4 ale mimo to ich działanie i przede wszystkim cena (2 funty sztuka) zachęcaja do testowania.
Ja zdecydowałam się na dwa zapachy:
- Lime& Basil
- Soft Cotton Flowers



Oba produkty posiadają pompki przez które dozujemy puszystą piankę. Jedna pompka w zupełności wystarczy na umycie dłoni. Zapachy są niesamowicie intensywne i długo utrzymują się na dłoniach.
Lime & Basil świetnie neutralizuje nieprzyjemny zapach np. po cebuli czy czosnku. 
Soft Cotton Flowers pachnie natomiast jak płyn do płukania (biały;)) i myślę że będzie odpowiednikiem Sea Cooton Island z B&BW.
Obie pianki są bardzo wydajne. Różnią się tym od B& BW że przede wszystkim są tańsze i nie wysuszają tak dłoni. 
Składy mają podobne, różnią się jedynie składnikami zapachowymi.




Podsumowując gorąco polecam pianki z A & JLondon wszystkim. Mam nadzieję że w Polskich Tesco też będą one dostępne i każda z Was będzie mogła przekonać się na własnych dłoniach że są godne uwagi.

środa, 13 sierpnia 2014

Czytaj dalej » 22