niedziela, 8 lutego 2015

Ulubieńcy stycznia

Witajcie Kochani!!!

W tym miesiącu projektu denko niestety nie będzie. Wszystkie zdjęcia zużytych produktów zostały usunięte przez przypadek. A szkoda bo denko stycznia było gigantyczne a ja sama zamierzałam podzielić je aż na 2 części (co nie zdarza się u mnie) żeby to jakoś ogarnąć.
Na "otarcie łez" spieszę z ulubieńcami miesiąca styczeń.


Cała gromadka prezentuje się następująco. Wśród z nich znalazła się jedna rzecz z kolorówki i niestety jeden bubel (nie został uwieczniony na zdjęciu i może to i lepiej;) o nim na samym końcu).


Sanex żel pod prysznic hypoalergiczny bez mydła i środków barwiących umilał mi czas pod prysznicem. Żel jak żel ktoś by powiedział ale zaskoczył mnie pozytywnie swoim działaniem i warto o nim wspomnieć. Przeznaczony jest do bardzo wrażliwej skóry. Posiada bardzo delikatny/przyjemny zapach i choć producent pisze że nie ma koloru to jego zabarwienie jest delikatnie różowo- brzoskwiniowe. Pieni się średnio ale za to nie wysusza skóry, delikatnie ją myje i nawilża czyli to co każdy "szanujący" się żel robić powinien;)
Jego minusem jednak może być paradoksalnie zbyt duża pojemność czyt. duże nieporęczne opakowanie, które niestety pod prysznicem gdzie jest mnóstwo wody nie koniecznie jest poręczne. 


Kolejnym ulubieńcem jest krem do rąk z Soap& Glory Hand Dream Super Cream. Czy jest taki super? Jest i powiem szczerze, że jest o milion lepszy niż jego słynny brat Hand Food. 
Konsystencja jest gęstsza, bardziej bogata. Krem błyskawicznie się wchłania i nie pozostawia na dłoniach nieprzyjemnej, klejącej się warstwy a to jest dla mnie najważniejsze zaraz po dobrym nawilżeniu. Działanie genialne. W swoim składzie posiada kwasy AHA, olej z pestek winogron, macadamia i masło shea. Efekt nawilżenia utrzymuje się bardzo długo. 
Jedynym minusem jaki zauważyłam (ale jest to tylko i wyłącznie moje zdanie) jest zapach, który jest charakterystyczny dla tej marki. Wiem, że wiele osób go uwielbia i ja na początku, kiedy zetknęłam się po raz pierwszy z firmą również go lubiłam ale ileż można? o_O Przejadł mi się niestety ale dla takiego działania jestem w stanie "wstrzymać oddech" na chwilę;)


Serum do twarzy z Dermedic Hydrain3 to mój prezent od Justynki:* O tym serum marzyłam od dawna i w końcu moja bratnia duszyczka sprawiła mi taką niespodziankę:D
Miałam wielkie oczekiwania względem niego i się nie zawiodłam.
Cudownie nawilża, łatwo się aplikuje i wchłania, pozostawia delikatną warstewkę ale przeważnie na to serum aplikuję jeszcze jakiś krem więc nie przeszkadza mi to. Zapach bardzo delikatny co chwalę sobie w produktach tego typu. 
Jak widzicie już powoli mi się kończy ale przy najbliższej wizycie w PL zdecydowanie dokupię sobie kolejną buteleczkę.


Ostatnim produktem pielęgnacyjnym został żel pod oczy z Soap & Glory Puffy Eye Attack (nazwy są genialne).
Żel jest bardziej "glutowaty" przez co nie wylewa się na ze słoiczka. Pojemność 14 ml jest ważna tylko 6 miesięcy od otwarcia więc trzeba się spieszyć tym bardziej, że żel jest bardzo wydajny.
Jest bezzapachowy - wielki plus za to i genialnie nawilża skórę wokół oczu. Idealnie spisuje się pod makijaż. Szybko się wchłania a korektor mam wrażenie lepiej się na nim trzyma. Na noc nakładam go na i pod oczy. Koi skórę i nie podrażnia moich i tak już mega wrażliwych oczu. Dawno nie miałam tak dobrego kremu pod oczy a kremy z Clinique All About Eyes mogą się przy nim schować. 
Minusem może być cena. Kosztuje bez promocji około 14 funtów ale zawsze można go wyhaczyć na jakiejś promocji.



Chyba nikogo nie zadziwię, że ulubieńcem kolorówkowym została pomadka z MAC w odcieniu Patisserie wykończenie Lustre.
Co mogę o niej powiedzieć? Jest piękna, cudowna, śliczna;)
Podobno jest to pomadka, którą najczęściej wybierają panny młode. Ja panna młodą nie jestem a jestem nią oczarowana. Kolor jest na prawdę bardzo ładny. Pomadka ma "błyszczykowe" wykończenie i delikatnie nawilża usta. Nie zbiera się, nie waży, nie podkreśla suchych skórek ale niestety też nie utrzymuje się zbyt długo na ustach. To chyba taki największy minus poza ceną (swój egzemplarz dostałam za darmo po oddaniu 6 pustych opakowań). 


Niestety wśród kosmetyków znalazł się i jeden bubel. Krem Dr. Schellera na dzień z czarną porzeczką i olejkiem marula ma za zadanie chronić i nawilżać suchą skórę. Co prawda suchej skóry nie mam ale potrzebowałam silnego nawilżenia i niestety się zawiodłam.
Krem ma gęstą, treściwą konsystencje. Łatwo się aplikuje i rozprowadza.Wchłania się dość długo i pozostawia tłustą, kleistą powłoczkę na skórze, która wygląda nie estetycznie. Po kilku minutach kleistość i świecenie pozostaje a skóra jest ściągnięta jak po jakimś liftingu. Aż chciało by się nałożyć dodatkowy krem/serum aby efekt ten powstrzymać. Dodatkowo krem ma bardzo intensywny zapach, który z czasem traci swoją intensywność i wtedy to dopiero yyy....śmierdzi. 
Nie wiem jak skóry suche ale skóry tłuste...unikajcie tego produktu!!!

A jakie kosmetyki stały się Waszymi ulubieńcami???

Kończąc ściskam gorąco

Kokos

8 komentarzy:

  1. Fajny też żel pod oczy :) A co do kasowania zdjęć, to tez ostatnio skasowałam sobie masę zdjęć z karty pamięci - wiem, że to bolesne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O serum Dermedic różne czytałam opinie, ale mnie zachwyciło. Świetnie nawilża, fajnie koi podrażnienia. Cudny kosmetyk :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę spróbować w końcu tego serum Dermedic :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczna pomadka, idealny dzienny odcień :) Strasznie ciekawią mnie kosmetyki S&G, jeśli tylko nadarzy się okazja, muszę kupić kilka produktów na próbę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serum do twarzy z Dermedic uwielbiam i właśnie kończę swoja buteleczkę. Pomadka cudowna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic z tego nie miałam okazji używać, ale kosmetyki Soap&Glory kuszą :)

    OdpowiedzUsuń