Witajcie Kochani!!!
Czas wiosenno- letni jest czasem kiedy częściej sięgamy po różnego rodzaju peelingi czy tez scruby aby "odświeżyć" naszą skórę i pozbyć się martwego naskórka. Na taką skórę najlepiej też nakładać samoopalacz. Taka skóra też lepiej przyjmuje różnego rodzaju balsamy/masła/olejki itp...
Niestety w UK ciężko jest o dobry peeling a jak już znajdzie się coś odpowiedniego to cena przeważnie odstrasza.
Kiedy natknęłam się na peelingi Soap & Glory przyznam szczerze, że nie za bardzo miałam ochotę je przetestować. Nie ciągneło mnie do nich w ogóle. Szczególnie do jednego Flake Away (którego w dzisiejszym poście nie zobaczycie, a który był moim pierwszy scrubem z tej firmy jaki miałam okazję przetestować) a to za sprawą jego zapachu, który ma przypominać słynne perfumy Miss Dior Cherie (które zostały wycofane, a które wręcz uwielbiałam). I choć zapach faktycznie jest troszkę podobny, tak jego intensywność i ogóle właściwości pierwszego kandydata sprawiły, że w ogóle nie miałam ochoty testować inne scuby.
Ale babska ciekawość i brak jakiegokolwiek peelingu w zapasach sprawił, że skusiłam się na inne scruby z tej firmy i nie żałuję.
Ale babska ciekawość i brak jakiegokolwiek peelingu w zapasach sprawił, że skusiłam się na inne scruby z tej firmy i nie żałuję.
Zapraszam wszystkich chętnych do recenzji poszczególnych kandydatów:
- Sugar Crush
- The Breakfast Scrub
- Scrub'em And Leave'em
- The Scrub of Your Life
Sugar Crush
Sugar Crush to nic innego jak scrub na bazie soli morskiej wzbogacony o brązowy cukier, słodką limonkę, olej migdałowy oraz kawałki macadamii. Ma dość zbitą konsystencję i niezwykle intensywny zapach w którym dominuje właśnie słodka limonka. Drobinki w nim zatopione mają średnią wielkość ale niesamowicie dobrze zdzierają. Nałożony na suchą skórę spotęguje efekt mocniejszego peelingu ale nawet w kontakcie z wodą daje świetne efekty. Dobrze "przyczepia" się do skóry i z niej nie odpada. Zapach utrzymuje się na skórze długo.
Z racji tego że jest to peeling na bazie soli nie jest wskazane aby używać go na podrażnione miejsca lub zaraz po depilacji. Szczypanie i pieczenie w takim przypadku gwarantowane.
Skóra po jego użyciu jest gładka i miękka. Nie pozostawia na skórze nieprzyjemnego filmu ale dzięki zawartym olejkom daje się odczuć ich pielęgnacyjne właściwości.
Producent zaleca nam używać go od 1-3 razy w tygodniu. Osobiście robię peeling z reguły 2 razy na tydzień. Opakowanie jest wygodne, aplikacja bezproblemowa. Wydajność na bardzo wysokim poziomie. Wystarczy niewielka ilość produktu aby dobrze się wypeelingować:)
Sugar Crush zaliczam do bardziej udanych produktów jakie marka wypuściła na rynek i już mam kolejne opakowanie w swoich zbiorach.
Szczerze polecam osobom, które lubią dobre zdzieraki.
Sugar Crush zaliczam do bardziej udanych produktów jakie marka wypuściła na rynek i już mam kolejne opakowanie w swoich zbiorach.
Szczerze polecam osobom, które lubią dobre zdzieraki.
Następny w kolejce Breakfast Scrub.
Opakowanie Breakfast Scrub różni się nieco od pozostałych, choć z tego co wiem na zdjęciu widzicie jeszcze jego starą wersję. Na dzień dzisiejszy opakowanie wygląda podobnie jak np. Sugar Crush.
Ale przecież nie opakowanie jest najważniejsze.
Jeżeli chodzi o właściwości pielęgnacyjne i ścierające mogłabym napisać dokładnie to samo co w przypadku Sugar Crush.
Nie mam nic do zarzucenia. Efekty ścierające są tak samo dobre jak w przypadku scrubu powyżej. Drobinki są nieco mniejsze ale to nie przeszkadza w dokładnym peelingu. Po zmieszaniu z wodą tworzy mleczną konsystencję. Scrub nie podrażnił mojej skóry ani jej nie uczulił.
Przyczepić mogłabym się do zapachu, który niestety nie powalił mnie na kolana. Jest dziwny do określenia i mdły. Gdybym wcześniej nie przeczytała co znajduje się w składzie nigdy bym nie powiedziała, że taki zapach to połączenie owsa, masła shea, bananów, ekstraktu z miodu i organicznego cupuacu (cokolwiek to jest;)). Mimo wszystko w czasie użytkowania przywykłam do niego. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze więc w tym przypadku to akurat plus;)
Czas na mojego faworyta:)
Scrub'em And Leave'em
Cukierkowe opakowanie, cukierkowa zawartość. Wszystko różowe!!!
Kiedy przechodziłam koło produktów do pielęgnacji ciała ten scrub od razu "wpadł mi w oko". Z ciekawości też go wzięłam. Był to mój drugi scrub z Soap&Glory i miałam co do niego mieszane uczucia (pierwszy Flake Awake był małym koszmarkiem) tym bardziej, że gdy go otwarłam i przetestowałam na dłoni zauważyłam, że w wgłębieniu po moich palcach znalazł się olejek. Pomyślałam wtedy "kurcze, będzie kolejna klapa". Jak wiecie, nie na widzę tłustego filmu jaki zostawiają peeling, które mają w swoim składzie parafinę. Ten parafiny na szczęście nie posiada więc postanowiłam jednak dać mu szansę- "raz kozie śmierć" i...dobrze zrobiłam:)
Scrub okazał się fenomenalny. Scrub to może jednak złe określenie. Producent określił produkt jako "body buff" czyli coś a'la polerka do ciała i z tym się zgodzę.
Drobinki zatopione w środku są duże i dość ostre, dzięki czemu podczas masowania ciała, ścieramy martwy naskórek i dodatkowo "polerujemy" naszą skórę. Ze wszystkich opisanych scrub-ów w tym drobiny są największe i dają moim zdaniem najlepsze efekty. Małe różowe kuleczki nie rozpuszczają się.
Z racji tego, że scrub jest również na bazie soli morskiej a drobinki duże i ostre nie polecałabym go osobom z bardzo wrażliwą skórą i oczywiście na miejsca podrażnione lub zaraz po depilacji.
Zapach pobił wszystkie inne. Zaskoczenie również było po przeczytaniu informacji o zapachach, które składają się na jego woń: bergamotka, czarna porzeczka, magnolia, frezja, wanilia i piżmo. Mieszanka "wybuchowa" i bardzooo przyjemna.
Nawilżające olejki: babassu, jojoba, i mandarynka nie pozostawiają tłustego filmu jedynie miłe uczucie nawilżenia. Nic się nie klei. Skóra jest aksamitnie gładka i miękka.
Scrub'em and Leave'em podbił moje serce pod każdym względem i jego będę polecała najbardziej;)
Na sam koniec The Scrub Of Your Life.
Na sam koniec zostawiłam sobie scrub, który tak na prawdę moim zdaniem jest żelem peelingującym a nie typowym scrubem.
Zamknięty w poręcznej tubce, łatwo wydostaje się z opakowania. Niestety nieprzezroczysta tubka nie pozwala nam zobaczyć ile kosmetyku zostało nam do końca.
"Scrub" różni się od swoich poprzedników tym że po nałożeniu na skórę i zmieszaniu z wodą pieni się, a to za sprawą SLS-ów, które są już na drugim miejscu w składzie. Żel jednak nie przesusza skóry ani jej nie podrażnia. Drobinki są malutkie i delikatnie masują skórę niż raczej mocno ścierają. Jednak takie rozwiązanie świetnie sprawdziło się u mnie w pielęgnacji wrażliwych miejsc m.in biustu. Skóra była gładka i miękka a forma delikatnego peelingu nie podrażniła wrażliwej skóry.
Żel jest gęsty przez co wzrasta jego wydajność.
Rzeczą do której się przyczepię jest zapach. Pachnie on jak słynny żel Clean On Me i jest charakterystycznym zapachem firmy, który jest chyba najbardziej kojarzonym zapachem z całego asortymentu Soap&Glory. Dla mnie jest on tak niesamowicie duszący, że częste jego używanie doprowadza mnie do bólu głowy.
Innych wad brak:)
Cechy wspólne:
Pojemność: 3 pierwsze scruby mają po 300 ml a ostatni 200 ml
Termin przydatności od otwarcia: 24 miesiące, jedynie Sugar Crush ma krótszy termin przydatności 12 miesięcy
Ceny: to około 7-8 funtów, jednak w Boots bardzo często można spotkać promocję 3 za 2 gdzie najtańszy produkt dostajemy gratis
Dostępność: stacjonarnie w Boots oraz na stronie www.boots.com
Firma Soap & Glory bardzo mile mnie zaskoczyła w kwestii scrubów jakie ma nam do zaoferowania. Cieszy mnie również fakt, że są one dla mnie łatwe do dostania i już nie muszę sprowadzać z Polski podobnych produktów (chyba że w celu przetestowania- babska ciekawość chyba nigdy nie ma dość:D).
Wszystkie szczerze polecam- w szczególności mojego ulubieńca Scrub'em and Leave'em. Każdy na pewno znajdzie coś dla siebie i będzie zadowolony a w szczególności zwolenniczki mocniejszych zdzieraków.
Dzięki przedstawionym scrubom firma Soap & Glory zyskała wiele w moich oczach i zdecydowanie teraz częściej będę sięgała po inne kosmetyki jakie ma nam do zaoferowania.
Ściskam
Kokos
Wyglądają bardzo interesująco - z chęcią bym je przetestowała :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam:)
UsuńŁadnie wyglądają, szkoda że słabo z ich dostępnością u nas :)
OdpowiedzUsuńNiestety to prawda. Prawdę powiedziawszy nawet nie wiem gdzie można się za nimi rozglądnąć w PL.
UsuńMiałam Scrub'em And Leave'em i nie do końca mi odpowiadał jego zapach, ale działanie bardzo polubiłam.
OdpowiedzUsuńMi z kolei ten scrub najbardziej przypadł do gustu. Każda z nas jest inna i każda lubi co innego;) Możliwość wyboru jest jednak tak duża że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie;)
UsuńUwielbiam te peelingi i cieszę się, że mam jeszcze dwa w zapasie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa również się z nimi polubiłam i cieszę się tym bardziej że są dla mnie bezpośrednio dostępne.
UsuńRównież pozdrawiam;)
Mam ogromną ochotę na te peelingi, ale i równie ogromny zapasy, więc Soap & Glory musi poczekać ;)
OdpowiedzUsuńOpakowania to oni maja boskie. Dopiero zaczynam soja przygodę z S&G, ze scrubów mam miniaturę Pulp Friction, mam nadz, że będę zadowolona.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego produktu z tej firmy, ale najchętniej przetestowałabym wszystkie te peelingi :)
OdpowiedzUsuńW zapasach mam Breakfast Scrub. Flake Away polubiłam dopiero po drugim opakowaniu ;-)
OdpowiedzUsuńnie mam dostepu niestety do nich
OdpowiedzUsuńSugar Crush od dawna mi się marzy :)
OdpowiedzUsuń