Witajcie Kochani!!!
Tusze z L'oreala zawsze jakoś omijałam szerokim łukiem ale odkąd przetestowałam Volume Million Lashes So Couture o którym więcej możecie poczytać tutaj KLIK , postanowiłam że wypróbuje ich wszystkie milionowe wersje w które w skład wchodzą: tradycyjna maskara Volume Million Lashes, wersja Excess i najnowsze ich dziecko Feline.
Zacznę może od maskary która najbardziej mi się spodobała i która zajmuje drugie miejsce zaraz po So Couture. So Couture mimo wszystko wygrała ten pojedynek a na miejscu drugim jest...Feline.
Szczoteczka jak wszystkie w wersji Volume Million jest silikonowa i dodatkowo wygięta jest delikatnie dzięki czemu według producenta ma dodatkowo podkręcać nam rzęsy. Włoski szczoteczki są krótkie i delikatne dzięki czemu nie kują moich delikatnych powiek co dla mnie jest bardzo ważne.
Maskara podobnie jak So Couture potrzebowała około 1 tygodnia aby nieco zgęstnieć i była gotowa do działania. Bardzo ładnie podkreślała nawet najmniejsze i najkrótsze rzęski. Rozdzielała je i rozczesywała. Delikatnie też je podkręcała ale najlepszy efekt podkręcenia moim zdaniem daje jedynie zalotka. Swój egzemplarz miałam w wersji czarnej. Odcień był intensywny. Maskara nie kruszyła się, nie osypywała nie tworzyła w ciągu dnia efektu pandy. Bez problemu dawało się ja zmyć płynem micelarnym. Pachniała tak jak jej starsza siostra czekoladowo.
Jedyne co mogę jej zarzucić to że po około 3 miesiącach zaczęła już gęstnieć i po prostu wyschła gdzie w przypadku So Couture nawet po 4 miesiącach byłam w sanie nadal podkreślać nią rzęsy.
I na tych dwóch tuszach mogłabym poprzestać bo 2 kolejne wersje totalnie się u mnie nie sprawdziły i tak na prawdę nie powinnam w ogóle ich stawiać na jakimkolwiek miejscu;/
Obie miały silikonowe, proste szczoteczki z długimi, twardymi włoskami, które bardzo kuły moje powieki. Nie pachniały tak jak ich młodsze siostry. Miały też inną formułę. Praktycznie zaraz po odkręceniu można było nimi malować rzęsy i nie potrzebowały czasu na zgęstnienie. Efekt jaki dawały na moich rzęsach był mizerny. Owszem wydłużały rzęsy i dzięki gęstym włoskom ładnie je rozczesywały ale np. o pogrubieniu już nie było mowy. Nawet dodatkowe warstwy nie dawały zadowalającego efektu. Poza tym obie po paru godzinach zaczynały się kruszyć i odbijać na dolnej powiece dając efekt pandy a tego żadnemu tuszowi nie jestem w stanie wybaczyć.
Jestem nimi bardzo zawiedziona tym bardziej że wiem iż wiele osób bardzo sobie je chwali i jest z nich bardzo zadowolona.
Każda była ważna od otwarcia 6 miesięcy ale też każda miała inną pojemność;)
Tradycyjna 10.5 ml, Excess 9ml, Feline 9.2 ml. Każda kosztuje w granicach około 40-50 zł i są ogólnodostępne.
Tak więc jak widzicie milionowa rodzinka nie do końca przypadła mi do gustu ale też nie okazała się totalnym niewypałem. Do wersji So Couture już wróciłam i w swoim koszyczku mam kolejny egzemplarz. Do Feline podejrzewam że też kiedyś wrócę natomiast do dwóch pozostałych powrotu nie planuję i niestety nie mogę im Wam polecić...
Ściskam
Justyna
Mam od niedawna So Couture i jak narazie całkiem nieźle sobie radzi :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Problem jest troszke ze zmyciem ale myślę że to że tak ciężko schodzi jest też plusem gdyż nie osypuje się i nie odbija na dolnej powiece;)
UsuńMnie szczególnie spodobał się zielony członek rodzinki który chodzi za mną Już od dawna :)
OdpowiedzUsuńZ nich wszystkich Feline i So Couture faktycznie są na pierwszym miejscu:)
UsuńJa mam Excess i jestem tym tuszem zachwycona. Chodź faktycznie o dodaniu objętości nie ma mowy. Jednak moje rzęsy nie są zbyt wymagające i praktycznie każdy tusz się na nich spisze. Natomiast ten uważam, za jeden z lepszych :)
OdpowiedzUsuńJak widać u każdego coś innego się sprawdzi;)
UsuńJa nie mialam jeszcze zadnej wersji. Dobrze wiedziec, ze tylko dwie z nich sa dobre :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety się nie sprawdziły choć wiele osób bardzo sobie je chwali;/
UsuńSo Couture mam zamiar wypróbować w tym roku :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie;)
UsuńMam zamiar wypróbować wersję So Culture i Feline :)
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńChciałabym wypróbować ta So Couture :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam;)
Usuńso couture bardzo lubię w duecie z bourjois twist up the volume:)
OdpowiedzUsuńA wiesz że ja nie łącze maskar ze sobą O_o i zawsze używam tylko jednej ale może to i dobry sposób na oryginalny efekt:)
UsuńZastanawialam sie wlasnie nad kupnem zielonej.
OdpowiedzUsuńPolecam polować na nią na promocji a z tego co wiem już niedługo taka w Rossmanie na pewno będzie:)
UsuńŻadnej nie miałam :)
OdpowiedzUsuńZe wszystkich najbardziej polecam So Couture:)
UsuńMiałam so cuture i feline, obie bardzo prrzypadły mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Również i u mnie te dwie sprawdziły się najlepiej:)
UsuńTa wersje feline mnie kusi ;)
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńNie znam żadnego! Aż mi glupio !:D
OdpowiedzUsuńOj tam oj tam:D wcale nie głupio. Ich regularna cena niestety może odstraszać więc jak nadarzy się fajna promocja wtedy możesz go capnąć:D
UsuńLubiłam So Couture (poza demakijażem:P), a w zapasie mam jeszcze złoty :D Ciekawe jak on się sprawdzi ;)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa i koniecznie daj znać jak się u ciebie spisze:) So Couture faktycznie ciężko jest zmyć ale mimo wszystko jestem w stanie mu to wybaczyć bo się nie osypuje ani nie odbija:)
UsuńZielona wersja kusi, jak na razie złota jest moją ulubioną :)
OdpowiedzUsuńU mnie złota to totalna klapa ale jak widać i słychać u ciebie się sprawdziła:D
UsuńMam wersję Excess i radzi sobie całkiem dobrze, ale i tak sięgnę jeszcze po So couture :) PS. 'kłuje', a nie 'kuje' (od kowala :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię Feline tylko zmywa mi się ciut ciężko;)
OdpowiedzUsuńFioletowa to moje odkrycie 2015 roku! Będę do niej powracać regularnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wersję So Culture i So Culture So black, ostatnio kupiłam Feline mam nadzieję, że będę też zadowolona.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię te tusze
OdpowiedzUsuń