Biały Jeleń żel pod prysznic dziewanna i rokitnik.

Witajcie Kochane!!!

Dzisiaj będzie krótko i na temat:) 
Parę słów na temat żelu od prysznic dla skóry wrażliwej i skłonnej do alergii firmy Biały Jeleń z dziewanną i rokitnikiem.


Opakowanie:
Miękka, zgrabna i przezroczysta buteleczka. Dzięki temu, że jest przezroczysta widzimy ile produktu nam jeszcze zostało.
Dozownik/dziurka idealnie dozuję nam odpowiednią ilość produktu.


Konsystencja:
Idealna. Ani za bardzo gęsta ani nie lejąca.


Zapach:
Nie wiem jak pachnie dziewanna a tym bardziej rokitnik:) ale sam zapach oceniam jako ładny. Nie drażni mnie a to najważniejsze.

Kolor:
Przezroczysty żel o żółtawym zabarwieniu.


Dodatkowe informacje o produkcie:
Pojemność: 250 ml
Cena: około 6- 7 zł
Termin przydatności: 07/ 2014
Dostępność: ogólnodostępny

Skład:




Moja opinia:
Podczas ostatniej wizyty w PL i stojąc w wiejskim sklepiku, moją uwagę zwrócił ten żel. Powąchałam. Zapach okazał się ciekawy i nie drażniący, a że firmę biały jeleń lubię nie zastanawiałam się długo i wrzuciłam go do koszyka.
Żel przeznaczony jest do skóry wrażliwej. Ja takowej na szczęście nie posiadam ale mimo wszystko żel mnie nie podrażnił.
Zapach choć miły jest bardzo delikatny i po wyjściu spod prysznica prawie natychmiast znika z ciała.
Żel w swym składzie zawiera wyciąg z rokitnika, który ma za zadanie regenerować i odnawiać naskórek (tego nie zauważyłam) oraz wyciąg z dziewanny mający za zadanie wygładzający i odżywiający skórę. Nie oczekujmy tutaj odżywienia jak po użyciu balsamu. Niestety tego żel nie jest w stanie zrobić. Skóra po umyciu była jednak gładka, miękka i miła w dotyku. Nie była ściągnięta ani przesuszona więc to już coś.
Żel dobrze się pienił i wystarczyła niewielka ilość na wytworzenie dość pokaźnej piany.
Jedynym minusem jest jednak jego wydajność. Opakowanie 250 ml zużyłam w 2 tygodnie. Nie wiem jak to możliwe ale tak właśnie się stało. Pierwszy raz spotkałam się z tak mało wydajnym pełnowymiarowym żelem pod prysznic.


Podsumowując:
Mimo bardzo małej wydajności (w moim przypadku) mogę go polecić. Ja osobiście więcej się na niego nie skuszę właśnie przez jego małą wydajność. Żel sam w sobie mimo wszystko jest dobry i zapewne sprawdzi się na mniej lub bardziej wymagających skórach.

Ściskam
Kokos

niedziela, 28 kwietnia 2013

Czytaj dalej » 7

Moje cztery najnowsze zdobycze- Yankee Candle.

Witajcie Kochane!!!

Ten kto mnie zna wie, że na punkcie świeczek mam "małego" świra. 
Dlatego też będąc dzisiaj rano na car boot i widząc stanowisko z świecami YC nie mogłam przejść obok nich obojętnie.
Sprzedawce poznałam od razu, (on mnie zresztą też) bo i nie pierwszy raz robiłam u niego zakupy:)
Pan w swym asortymencie posiadał słynne woski, wkłady i świece w trzech rozmiarach (małe, średnie i duże).
Z woskami nie lubię się bawić, więc wybrałam świece. Dzisiaj wybór był duży więc zanim wszystkie obwąchałam troszkę czasu mi to zajęło. 
Tak na prawdę nie mogłam się na nic zdecydować. Tzn. mogłam ale zdrowy rozsądek nakazał mi logiczne myślenie.
Dodam tylko, że pan posiadał również 3 świece z najnowszej kolekcji Yankee Candle:
Summer Scoop
Fireside Treats
Honey Blossom, który okazał się najładniejszym zapachem. Na niego skuszę się innym razem:)

Oto co wybrałam po 10 minutach niuchania:D



Clean Cotton kategoria fresh. Pachnie jak biały płyn do płukania Lenor:)
Szkoda, że nie ma świecy, która pachnie jak Lenor niebieski.


A Child's Wish kategoria kwiatowa. Jak pachnie dziecięce marzenie?
Hmm... Niektórzy opisują ten zapach jako zapach łąki. No mi osobiście jakoś go nie przypomina. Jest natomiast bardzo świeży i nie duszący. Dokładniejszą relację zdam przy okazji jak ją już troszkę spalę.


I na koniec dwie malutkie.
Pierwsza z nich to:
Beach Walk kategoria fresh. Ten zapach urzekł mnie swoją świeżością choć wyczuwam w nim jeszcze nutki czegoś słodkiego. Również nie jest to duszący zapach więc idealnie bedzie się spisywał na letnie wieczory:)
i ostatni
Black Coconut również z kategorii fresh. Faktycznie w tym zapachu wyczuwalny jest kokos. Nie mogłam mu się oprzeć wąchając go. Jest już to zapach nieco cięższy niż beach walk.
Już ją odpaliłam i zapach pięknie rozniósł się po pokojach. Mi osobiście bardzo się podoba choć podejrzewam, że paląc go w małym pomieszczeniu przez długi okres czasu po jakimś czasie mogła by rozboleć głowa osoby, które są wyczulone na cięższe zapachy.

I takim oto sposobem w moje posiadanie wpadły 4 świece. Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła je odpalić. Na dzień dzisiejszy wiem już, że Black Coconut zostanie ze mną na dłużej. W najbliższym czasie mam zamiar kupić jeszcze parę innych zapachów m.in honey blossom, czy świece z kategorii kwiatowej. 
Szukam też świecy, która będzie pachniała jak świeżo skoszona trawa!!!:D
Jeżeli któraś z Was wie gdzie taką mogę dostać będę wdzięczna za wskazówki.

A jakie są Wasze ulubione zapachy?

Pozdrawiam i życzę słonecznej niedzieli...
Kokos

Czytaj dalej » 12

Clarins Hand and Nail Treatment Cream. Ulubiony krem do rąk minionej zimy i nie tylko.

Witajcie Kochane!!!

Z marką Clarins "znam" się już parę lat. Odkąd zaczęłam stosować ich produkty nie wyobrażam już sobie bez nich swojej pielęgnacji.
Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam kolejny hit, który tak na marginesie odkryłam całkiem przypadkowo, a który stał się moim ulubieńcem w pielęgnacji przesuszonej skóry rąk podczas zimy. Zima już co prawda za nami (na szczęście) ale kremu używam nadal i sprawdza się również dobrze. 
Zapraszam na recenzję:


Opakowanie:
Miękka tubka z wygodnym aplikatorem. Szkoda tylko, że nakrętkę trzeba odkręcać (ale to tylko taki mały minusik). Posiadam opakowanie 50 ml (oryginalna pojemność kremu to 100 ml). Z racji swojej małej pojemności mieści się do każdej torebki.


Konsystencja:
Kremowa o żółtawym zabarwieniu. Idealnie rozsmarowuję się na dłoniach. 


Zapach:
Dla mnie przyjemny. Wyczuwam w nim nuty cytrusowe (bardziej cytryny) i coś zalatuje mi troszkę miodkiem. Zapach jest intensywny jednak na dłoniach nie utrzymuję się długo.


Moja opinia:
Kupiłam go "przypadkowo". Tzn. pani na swoim stoliczku miała różne produkty. Tłok był niemiłosierny. Kiedy w końcu dobrnęłam do stolika od razu wzrok mój przykuły produkty o charakterystycznych białych tubkach i czerwonych napisach. Nie patrząc co biorę wzięłam wszystkie jakie wpadły w moje pole widzenia. Dopiero w domu po dokładniejszym rozeznaniu    stwierdziłam, że do grona moich produktów Clarins-a trafił ten krem. 
Na opakowaniu producent zapewnia nas o właściwościach kremu:

-delikatne w dotyku dłonie- zgadzam się jak najbardziej. Krem nie pozostawia na dłoniach tłustej warstwy, choć czuć nawilżenie. Dodatkowo szybko się wchłania co dla mnie jest na prawdę bardzo ważne.

- minimalizuje przebarwienia- tego niestety sprawdzić nie mogłam gdyż takowych nie posiadam

- mocniejsze paznokcie- czy są mega silne? Tego bym nie powiedziała ale na pewno są mocniejsze niż były przez jego stosowaniem. Poza tym skórki wokół paznokci stały się miękkie i przestały pękać.

Co więcej mogę na jego temat powiedzieć.
Przede wszystkim jest bardzo wydajny. Tubkę 50 ml "męczę" już czwarty miesiąc (używam go raz dziennie) i pozostała mi jeszcze jakaś 1/3 produktu. Wystarczy niewielka ilość aby dobrze nawilżyć całe dłonie.
Używam go zawsze przed pójściem do pracy. Moje dłonie (ze względu na pracę) są stale narażone na zimno i dużą wilgoć. W pracy noszę też 2 pary rękawiczek- termicznych i gumowych więc możecie sobie wyobrazić jak one mogą wyglądać;/
Dzięki systematycznemu nawilżaniu tym kremem ich stan znacznie się poprawił.



Dodatkowe informacje o produkcie:
Pojemność: 100 ml
Cena: około 15 funtów, jednak bardzo często można go dostać na dobrych promocjach
Termin ważności od otwarcia: 12 miesięcy
Dostępność: stanowiska Clarins, aukcje, strony internetowe

Podsumowując:
Wiele osób go pokochało w tym też i ja. Cena jego jest dość wysoka ale z tego co wiem bardzo często można go spotkać na promocji.
Gorąco polecam wszystkim, którzy borykają się z suchą skórą rąk.

Miałyście okazje go używać?
Jakie są Wasze ulubione kremy do rąk?

sobota, 27 kwietnia 2013

Czytaj dalej » 6

Prezenty w samo południe:)

Witajcie Kochane!!!

Dzisiaj w samo południe (w Pl jest już 13:)) przychodzę do Was aby pochwalić się tym co dostałam od wspaniałej osóbki hoshi777 czyli Justyśki KLIK.
Kochana zrobiłaś mi ogromną niespodziankę. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się tej przesyłki więc tym bardziej efekt zaskoczenia i uciechy Ci wyszedł:D
Dziękuję Ci z całego serca.

Oto co dostałam:


1. Bielenda delikatny żel do mycia twarzy Aloes.
2. Yves Rocher dwufazowy płyn do demakijażu, którego recenzję możecie znaleźć u hoshi777 tutaj KLIK.
3. Catrice paletka do brwi z uroczą małą pensetką:D
4. Wibo eliksir. Moja ukochana pomadka tym razem w odcieniu 05. Pierwsze testy już za mną. 
5. Catrice kredka do brwi. Jestem ciekawa jak sprawdzi się u mnie.

Wszystkich kosmetyków jestem niezmiernie ciekawa. Żadnego wcześniej nie miałam (oprócz pomadki).
W najbliższym czasie oczekujcie dokładniejszych recenzji.

Tymczasem zabieram się za testowanie a Wam życzę udanego i słonecznego piątku:*
Ściskam
Kokos



piątek, 26 kwietnia 2013

Czytaj dalej » 20

Palmer's Massage Cream for Stretch Marks czyli mój ulubieniec w walce z rozstępami.

Witajcie Kochane!!!

Problem rozstępów dotyczy wielu z nas nie tylko w okresie dojrzewania.
Szybki wzrost wagi, różne choroby również przyczyniają się do tego, że na naszych ciałach zaczynają pokazywać się nieestetyczne pręgi. 
Ja z problemem rozstępów borykam się już od dawna. 
Do najszczuplejszych osób nie należę więc tym bardziej ten problem mnie dotyczy:(
Największe jednak kłopoty zaczęły się od momentu kiedy to zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy (przed zdiagnozowaniem tyłam również ale dzięki temu, że zdiagnozowano tarczycę w końcu wiedziałam co jest powodem mojego tycia). W tamtym okresie jedząc na prawdę nie wiele tyłam "jak szalona". Na szczęście dzięki dobraniu odpowiednich lekarstw mój organizm troszkę się uspokoił.
Od tamtego czasu minęło już parę lat. Ale wstrętne rozstępy zostały ze mną. Nie da się ich usunąć (chyba że poprzez zabiegi chirurgiczne). Są i szpecą w szczególności mój brzuch.
Aby jednak zapobiec powstawaniu nowych zaczęłam nawilżać swoją skórę.
Dzisiaj przedstawię Wam jeden z kosmetyków, który pomaga mi w walce o bardziej jędrną skórę.
Oto przed Wam skoncentrowany krem do masażu od Palmer'sa.


Tradycyjnie zacznę od opakowania:
Krem dodatkowo zapakowany jest w kartonik. Na nim to znajdziemy wszelkie dokładniejsze instrukcję oraz skład. Bardzo podoba mi się szata graficzna całego opakowania oraz bardzo przejrzysty układ. Tubka natomiast jest miękka i łatwo można wydobyć z niej produkt, który tak nawiasem mówiąc jest niezwykle treściwy.
Myślę również, że nie będzie problemu z ewentualnym jej rozcięciem ponieważ plastik jest bardzo miękki.
Korek/zatyczka zabezpieczający produkt działa bez zarzutu w tym egzemplarzu:)



Konsystencja:
Niezwykle treściwa, gęsta. Sam krem jest koloru białego. Nie pozostawia jednak żadnych smug czy białych plam.



Zapach:
To typowy zapach masła shea za którym osobiście nie przepadam. No ale cóż zrobić. Zacisnęłam zęby i na dzień dzisiejszy zapach mi już aż tak bardzo nie przeszkadza. Dodam tylko, że utrzymuję się dość długo więc niektórym może on faktycznie nie odpowiadać.

Skład:
Przyznam się bez bicia, że składów kosmetyków dopiero powoli się uczę. Jednak na 10 miejscu w składzie wykryłam mineralny olej, który u wielu osób powoduje zapychanie porów. U mnie na szczęście nic takiego do tej pory nie zauważyłam (i mam nadzieję, że nie zauważę:)). Poza tym skład prezentuję się całkiem ciekawie. Jednak w tej sprawię proszę o wypowiedzenie się dziewczyn, które są bardziej w tej sprawie obeznane.


Moja opinia:
Na wstępie już powiem, że tego produktu używałam jedynie na brzuch. Producent informuje nas, że można go używać również na biodra, biust, uda. Jednym słowem jest to kosmetyk do użytku na całe ciało.
Krem systematycznie (co w moim przypadku jest wielkim zaskoczeniem) wsmarowywałam okrężnymi ruchami w brzuch dwa razy dziennie. 
Mimo swej gęstej konsystencji pod wpływem ciepła naszych rąk, bardzo dobrze się rozsmarowywał. Co mnie jednak najbardziej zaskoczyło? Fakt, że krem bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Po paru minutach mogę się już ubrać i nie martwię się że mogę ubrudzić swoje ubranie. Czuć po aplikacji nawilżenie. Skóra jest miękka, gładka i po dłuższym stosowaniu (już po okresie tygodnia) była zauważalnie bardziej jędrna. Uczucie niesamowite i wspaniałe. Na dzień dzisiejszy krem stosuję już grubo ponad miesiąc. Do połowy opakowania jeszcze nie dobrnęłam a skóra z każdym dniem staje się coraz piękniejsza;)
Oczywiście krem nie spowodował, że moje rozstępy zniknęły. W takie cuda nie wierzę. Co jednak zrobił?
Uelastycznił moją skórę i to w sposób bardzo widoczny. Skóra na brzuchu jest jędrna i napięta. Świerze rozstępy które pojawiły się przed aplikowaniem kremu bardzo szybko się "zagoiły" i nie były aż tak bolące. 
Krem nie podrażnił mi skóry.
Jest bardzo wydajny. Wystarczy odrobina produktu (tyle co widać na załączonym zdjęciu) aby pokryć moje brzuszysko;)
Z firmy Palmer's mam jeszcze balsam ujędrniający o którym również już wkrótce coś napiszę bo zasługuję na oddzielną recenzję.



Dane dotyczące produktu:
Pojemność: 125 g
Termin ważności od otwarcia: 12 miesięcy
Dostępność: ogólnodostępny w UK (boots, superdrug, tesco, asda)
Cena: w granicach 3 do nawet 6 -7 funtów.

Podsumowując:
Jestem bardzo mile zaskoczona działaniem tego kremu. Przyznam szczerze, że nie wierzyłam w jakiekolwiek efekty a tutaj takie zaskoczenie. 
Polecam go każdemu. Nie tylko osobom borykającymi się z rozstępami czy osobom w ciąży (jak może sugerować obrazem na tubce) ale każdemu, który chciałby aby jego skóra była jedwabiście gładka i jędrna. 

A jakie są Wasze ulubione kosmetyki ujędrniające?

środa, 24 kwietnia 2013

Czytaj dalej » 7

O tym co Kokos lubi najbardziej czyli małe słodkości dnia codziennego:D

Witajcie Kochani!!!

Każdy z Nas ma chyba w swoim życiu lepsze i gorsze dni.
Chandra często mogła Nas dopaść w tą zimę która za nic w świecie nie chciała nas opuścić.
Na takie dni (i nie tylko) od czasu do czasu warto skusić się na odrobinę słodkości.
Jak wiadomo muzyka (i czekolada:D) potrafi łagodzić obyczaje i zły humor (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku).
Dzisiaj chciałam Wam przedstawić swoich faworytów wśród pocieszaczy.


Jak widać króluje Milka i Kinder.


Crispello. Oczywiście waniliowe. Czekoladowe jest jak dla mnie za słodkie.
I słynna już czekolada. Niestety tutaj w UK czekoladę Milkę z orzechami i rodzynkami można znaleźć jedynie w polskich sklepach. 
Jak to mówią "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma" dlatego też w tym przypadku muszą wystarczyć mi same orzechy:)


Dwa ostatnie moje hity. Uwielbiam je najbardziej ze wszystkich słodkości.

A jakie są Wasze ulubione słodkości?

niedziela, 21 kwietnia 2013

Czytaj dalej » 14

Estee Lauder, DayWear Advanced Multi- Protection Anti- Oxidant Creme SPF 15.

Witajcie Kochane!!!

Pomału zbliżam się do denka kremu, który to dostałam na Święta Bożego Narodzenia.
Mowa oczywiście o DayWear Advanced Multi- Protection Anti- Oxidant Creme SPF 15 od Estee Lauder.
O tym kremie marzyłam już od dawna. Jednak jego regularna cena skutecznie mnie odstraszała. Na Boże Narodzenie nadarzyła się super okazja. Za cały zestaw, w który skład wchodził ten oto pełnowymiarowy krem plus 3 inne kosmetyki zapłaciłam mniej niż za sam krem. Dodatkowo od swojego chłopaka dostałam bon o wartości 25 funtów tak więc za cały zestaw zapłaciłam jedynie 7. 
Zestaw możecie zobaczyć tutaj KLIK.
Kremu używam od końca grudnia więc uważam, że na recenzję jest już najwyższy czas.
Zapraszam do lektury.


Opakowanie:
Elegancki słoiczek. Cała szata graficzna bardzo mi się podoba (podobnie jak większość kosmetyków EL). Słoiczek po odkręceniu ma dodatkowo plastikową pokrywkę zabezpieczającą krem. 


Konsystencja:
Krem przeznaczony jest do skóry normalnej i mieszanej więc jego konsystencja jest lżejsza niż w przypadku kremu do skóry suchej.
Pomimo lekkiej formuły dobrze rozprowadza się na skórze.
Ma lekko zielonkawy kolor.

Zapach:
I tutaj zaczynają się schody. Wiele osób zachwyca się tym zapachem. Oczywiście to kwestia gustu. Ja osobiście na początku użytkowania nie byłam w stanie znieść tego zapachu dlatego też krem używałam jedynie na noc. Z czasem zapach stracił już na intensywności, jednak zapach (dla mnie niezbyt przyjemny) nadal został. Jest co prawda mniej wyczuwalny ale jednak jest.



Moja opinia:
Hmm...Jednym z powodów dla którego tak długo zwlekałam z recenzją był fakt, że tak na prawdę nie wiedziałam co mam myśleć o tym kremie.
Dlatego też już na wstępie powiem, że sam krem w sobie jest bardzo dobry. Ja jednak mimo wszystko chyba jeszcze nie mam tak wymagającej cery aby zauważyć jakieś niezwykłe efekty na swojej buzi. 
Ale może po kolei.
Na początku miałam zamiar używać krem na dzień pod makijaż. Jednak już po pierwszej aplikacji zrezygnowałam z tego pomysłu. Zapach kremu był tak niemiłosiernie intensywny, że przebijał się przez podkład a ja wyczuwałam go jeszcze przez kilka dobrych godzin na swojej buzi. Znieść niestety tego nie mogłam dlatego też krem z kremu na dzień stał się kremem na noc.
Po aplikacji spryskuję twarz wodą termalną, dzięki czemu wstrętny zapach staje się mniej uciążliwy.
Jak sprawdził by się pod makijażem? Po jednej aplikacji niestety nie mogę wyrazić rzetelnego zdania. Mimo wszystko przy tej jednorazowej aplikacji krem pod makijażem zdał egzamin na 4 z plusem.
Tak więc stosuję go na noc. Jak widać po ponad 4 miesiącach użytkowania została mi jeszcze 1/3 opakowania tak więc wydajność określam jaką dużą a nawet bardzo dużą.
Krem dobrze rozprowadza się na skórze, jednak trzeba chwilkę odczekać zanim się wchłonie. Niestety całkowicie się nie wchłania i ja osobiście czuję na skórze coś a'la satynowe wykończenie. 
Nie zatkał porów co jest dla mnie bardzo ważne.
Rano po przebudzeniu buzia była gładka i dobrze nawilżona jednak w strefie T skóra się błyszczała. Krem nie podrażnił mnie ani nie uczulił.
Przy mojej tłustej cerze efekt nawilżenia ocenia na 5. 
Krem oczywiście wykorzystam do końca jednak w najbliższym czasie nie kupię go ponownie. Po pierwsze. Najpierw muszę wykorzystać swoje zapasy w postaci 3 kremów (w zapasie) a po drugie uważam że na ten krem jestem jeszcze chyba "za młoda":D


Dane ogólne:
Pojemność: 50 ml
Ważny: 24 miesiące od otwarcia
Dostępność: Stacjonarne sklepy, salony Estee Lauder, strony internetowe, Sephora itp...
Cena: regularna to około 160 zł

Podsumowując:
Odejmuję mu punkty za zapach i niestety za te "satynowe" wykończenie (o ile tak to mogę nazwać). Sam krem nie jest jednak zły i polecić go mogę z czystym sumieniem:)

Miałyście okazję używać tego kremu?
Jakie są wasze ulubione kremy na dzień/noc?
Czytaj dalej » 6

Sobotni spacer dobry na wszystko czyli wiosna już z nami jest;)

Witajcie Kochani!!!

Dzisiaj kilka zdjęć z naszego sobotniego spaceru. 
Pogoda dopisała więc aż żal było siedzieć w domu.
Wiosna już na dobre zagościła w "naszym" parku.
Zapraszam na post typowo zdjęciowy:D
(test nowego aparatu wyszedł pozytywnie:D)
A oto dowód na to że wiosna w końcu przyszła. Przyroda nie może się mylić:)





Moje ukochane kasztany.








Kto ma psa, ma również i obowiązki. Czystość ponad wszystko. Warto zwracać na to uwagę bo skleroza lub przysłowiowy "brak woreczka" może nas kosztować nawet 1000 funtów;/



Park przystosowany jest również dla osób które lubią spędzać czas w bardziej aktywny sposób.
To tylko jedna z propozycji. Ja osobiście tylko na nich przesiaduję.


Mały staw, który kiedyś cieszył oko. Teraz to tak na prawdę wielkie śmietnisko. 
Jedynie latem kiedy zakwitną nenufary wygląda zjawiskowo.


I jedyna (obecna) atrakcja małej sadzawki czyli kacze małżeństwo.
Kaczuchy zawsze cieszą moje oko.


A na koniec.
Mała i zawsze szczęśliwa Tara. 
Jej wywieszony jęzor i "uśmiech" od ucha do ucha jest bezcenny.
Za wszystko inne zapłacisz kartą maser card:D


A jak Wy spędziliście sobotnie popołudnie?

sobota, 20 kwietnia 2013

Czytaj dalej » 5