Witajcie Kochane.
Dziś w to deszczowe i pochmurne, niedzielne popołudnie postanowiłam pokazać Wam zakupy poczynione przez okres 2 miesięcy.
Ciągle czekam na paczke z Polski więc musicie się uzbroić w cierpliwość;) Ja również już niemogę się doczekać.
Nie przedłużając zaczynam "prezentację".
1. Clarins Beauty Flash Balm. Na początku miałam do niego mieszane uczucia ale za każdym razem kiedy go używam coraz bardziej go lubię. Napewno w przyszłości pojawi się o nim dokładniejsza notka bo produkt wart jest uwagi.
2. Burt's Bees. Żel pod prysznic cytrusy i imbir. Już kiedyś miałam jedną mała próbeczkę żelu z tej firmy tylko o innej nucie zapachowej. Niestety tamten zapach wycofali całkowicie nad czym ogromnie ubolewam. Tym razem udało mi się zdobyć za połowe ceny ten oto żel, który na dzień dzisiejszy musi poczekać na swoją kolej.
3. Oryginal Source. Żel pod prysznic cytryna i drzewo herbaciane. Zobaczyłam ten żel w haulu u hoshi777 i też postanowiłam go wyprobować. Zobaczymy jak się spisze ten. Z mojego niuchania wnioskuje, że pachnie o wiele lepiej niż jego poprzednik lemonkowy (pisałam o nim w projekcie denko -wrzesień klik).
4. Imperial Leather. Kolejny już żel (trzeba zrobić zapasy;)). Nie miałam jeszcze żadnego żelu z tej firmy- tzn. już mam. Zobaczymy jak się spisze.
5. Burt's Bees. Cukrowy peeling do ciała z żurawiną i granatem. Na opakowaniu znajduję się informacja, że scrub jest w 100% naturaly. Pachnie obłednie. Bardzo jesiennie i słodko. Jestem ciekawa jego działania. Jednak i on musi poczekac w kolejce;)
6. Yankee Candle. Już kolejne dwa krążki tym razem o zapachu lawendy. Połówka właśnie topi się w kominku. Zapach pięknie pachnie jednak przyznam szczerze spodziewałam się intensywniejszego zapachu czystej lawendy.
7. Yankee Candle. Trzy małe dyfuzorki (od lewej) cedr (mój ulubiony, pachnie jak choinka z lasu, będzie idealny na chłodniejsze wieczory), christmas cookie (bardzo słodki, wręcz duszący zapach, nie wiem czy będe w stanie go wytrzymać), sparkling cinnamon ( jak sama nazwa wskazuje, sam cynamon). Za cały zestaw całam całe 50 pensów. Żal nie brać;)
8. Tangle Teezer. Wersja kompaktowa do torebki. Niestety nie jest tak dobra jak jej "siostra", jednak do torebki w sam raz. Napewno będzie o niej osobny post. O zwykłej tangle teezer pisałam tutaj klik. Chętnych zachęcam do przeczytania mojej opini.
9. Biotherm Aquasource Gel 2x15 ml. Jak tylko wykończe już napoczęte kremiki zabieram się za te;)
10. Carmex. Wersja w sztyfcie barwiona. Moim zdaniem nic specjalnego. Ma dziwny zapach i niestety na ustach pozostaje ten posmak.
11. Ecotools. Pędzelek do różu. Miłością do tych pędzli zaraziła mnie ponownie jednak przemiła osóbka z blogowego świata. Pewnie nawet o tym nie wie ale i tak jej dziekuje;)
12. TBS Rainforest Balance. Szampon o którym pisałam tutaj klik. Tym razem wziełam większe opakowanie.
13. Poczwórne cienie firmy Nouba. O nich niestety nie moge jeszcze nic powiedzieć, pozatym że mają piękne odcienie. Sama paletka jest dobrze i solidnie wykonana.
14. Nip + Fab. Masełko do ciała. O tych masełkach usłyszałam od Kasi Katosu. Popędziałam do najbliższego Bootsa i wzieła wszystkie 3 zapachy. To powyższe, pistacjowe (które Kasia polecała), jednak mnie jego zapach poprostu odżucił, oraz mango. Dwa ostatnie oddałam mamie i siostrze a to powyższe zostawiłam sobie. Produkt genialny ale o nim już wkrótce.
To już koniec moich zakupów. Troszke się tego nazbierało. Teraz czekam jeszcze na kosmetyki z Polski. O nich również napisze;)
Tymczasem uciekam zobaczyć co się dzieje w blogowym świecie.
Piszcie Kochane jeżeli miałyście któreś z powyższych kosmetyków. Ciekawi mnie wasza opinia.
Pozdrawiam i ściskam mocno i życze Wam lepszej pogody niż jest u mnie.
Dziś w to deszczowe i pochmurne, niedzielne popołudnie postanowiłam pokazać Wam zakupy poczynione przez okres 2 miesięcy.
Ciągle czekam na paczke z Polski więc musicie się uzbroić w cierpliwość;) Ja również już niemogę się doczekać.
Nie przedłużając zaczynam "prezentację".
1. Clarins Beauty Flash Balm. Na początku miałam do niego mieszane uczucia ale za każdym razem kiedy go używam coraz bardziej go lubię. Napewno w przyszłości pojawi się o nim dokładniejsza notka bo produkt wart jest uwagi.
2. Burt's Bees. Żel pod prysznic cytrusy i imbir. Już kiedyś miałam jedną mała próbeczkę żelu z tej firmy tylko o innej nucie zapachowej. Niestety tamten zapach wycofali całkowicie nad czym ogromnie ubolewam. Tym razem udało mi się zdobyć za połowe ceny ten oto żel, który na dzień dzisiejszy musi poczekać na swoją kolej.
3. Oryginal Source. Żel pod prysznic cytryna i drzewo herbaciane. Zobaczyłam ten żel w haulu u hoshi777 i też postanowiłam go wyprobować. Zobaczymy jak się spisze ten. Z mojego niuchania wnioskuje, że pachnie o wiele lepiej niż jego poprzednik lemonkowy (pisałam o nim w projekcie denko -wrzesień klik).
4. Imperial Leather. Kolejny już żel (trzeba zrobić zapasy;)). Nie miałam jeszcze żadnego żelu z tej firmy- tzn. już mam. Zobaczymy jak się spisze.
5. Burt's Bees. Cukrowy peeling do ciała z żurawiną i granatem. Na opakowaniu znajduję się informacja, że scrub jest w 100% naturaly. Pachnie obłednie. Bardzo jesiennie i słodko. Jestem ciekawa jego działania. Jednak i on musi poczekac w kolejce;)
6. Yankee Candle. Już kolejne dwa krążki tym razem o zapachu lawendy. Połówka właśnie topi się w kominku. Zapach pięknie pachnie jednak przyznam szczerze spodziewałam się intensywniejszego zapachu czystej lawendy.
7. Yankee Candle. Trzy małe dyfuzorki (od lewej) cedr (mój ulubiony, pachnie jak choinka z lasu, będzie idealny na chłodniejsze wieczory), christmas cookie (bardzo słodki, wręcz duszący zapach, nie wiem czy będe w stanie go wytrzymać), sparkling cinnamon ( jak sama nazwa wskazuje, sam cynamon). Za cały zestaw całam całe 50 pensów. Żal nie brać;)
8. Tangle Teezer. Wersja kompaktowa do torebki. Niestety nie jest tak dobra jak jej "siostra", jednak do torebki w sam raz. Napewno będzie o niej osobny post. O zwykłej tangle teezer pisałam tutaj klik. Chętnych zachęcam do przeczytania mojej opini.
9. Biotherm Aquasource Gel 2x15 ml. Jak tylko wykończe już napoczęte kremiki zabieram się za te;)
10. Carmex. Wersja w sztyfcie barwiona. Moim zdaniem nic specjalnego. Ma dziwny zapach i niestety na ustach pozostaje ten posmak.
11. Ecotools. Pędzelek do różu. Miłością do tych pędzli zaraziła mnie ponownie jednak przemiła osóbka z blogowego świata. Pewnie nawet o tym nie wie ale i tak jej dziekuje;)
12. TBS Rainforest Balance. Szampon o którym pisałam tutaj klik. Tym razem wziełam większe opakowanie.
13. Poczwórne cienie firmy Nouba. O nich niestety nie moge jeszcze nic powiedzieć, pozatym że mają piękne odcienie. Sama paletka jest dobrze i solidnie wykonana.
14. Nip + Fab. Masełko do ciała. O tych masełkach usłyszałam od Kasi Katosu. Popędziałam do najbliższego Bootsa i wzieła wszystkie 3 zapachy. To powyższe, pistacjowe (które Kasia polecała), jednak mnie jego zapach poprostu odżucił, oraz mango. Dwa ostatnie oddałam mamie i siostrze a to powyższe zostawiłam sobie. Produkt genialny ale o nim już wkrótce.
To już koniec moich zakupów. Troszke się tego nazbierało. Teraz czekam jeszcze na kosmetyki z Polski. O nich również napisze;)
Tymczasem uciekam zobaczyć co się dzieje w blogowym świecie.
Piszcie Kochane jeżeli miałyście któreś z powyższych kosmetyków. Ciekawi mnie wasza opinia.
Pozdrawiam i ściskam mocno i życze Wam lepszej pogody niż jest u mnie.